niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział V Nie ignorujcie poradnika działkowca!! - Perspektywa Leny


Hej nazywam Lena. Na codzień zabijam potwory i wkurzam mojego brata. Przyrodniego. Kiedy jestem szczęśliwa? Jak przeżyję kolejny dzień i nie zabiją mnie potwory. Staliśmy teraz w starej chacie i patrzyliśmy na jakąś kobietę. Miała złocisto rude loki, których kolor przywodził na myśl kłosy. Jej oczy były ciemno – niebieskie. Skromnie stwierdzę, że mam ładniejsze. Ubrana była w kwiecistą sukienkę. Nie była chuda, ale nie mogłam jakoś określić ją jako grubą. Była... obfita? Tak, to chyba właściwe określenie. Na głowie miała kapelusz zrobiony z zbóż, siana i słomy. Przyozdobiony był kwiatami, a było ich tak dużo, że skojarzyła mi się z rabatką.

  • Kim jesteś? - spytałam patrząc na pszczoły, które chyba podobnie jak ja pomyliły jej kapelusz z łąką.
  • Demeter bogini urodzaju – oświadczyła – Kora! Mamy towarzystwo – krzyknęła przez ramię jakby wołała do małego dziecka.
  • Idę mamuś – odkrzyknął chichotliwy piskliwy głosik. Miałam ochotę coś rąbnąć. Najbardziej tą dziewczynę, która wybiegła z pomieszczenia obok chichocząc. Wyglądała zupełnie jak matka z kilkoma drobnymi różnicami. Była o połowę chudsza, a włosy miała proste, zaplecione w dwa długie warkocze, na których miała wianek z wyłącznie wiosennych kwiatków. Wyglądała na siedemnaście, góra osiemnaście lat.
  • Persefona – powiedziała Annabeth otwierając szeroko usta ze zdumienia. Kora zamigotała i przez chwilę. Wyglądała na parę lat starszą. Miała ciemne włosy, ciemne oczy i bladą twarz. A potem znów wyglądała jak nastolatka.
  • Kogo my tu mamy – powiedziała Demeter przyglądając nam się badawczo. - Percy Jackson? No proszę, proszę co sprawia, że wielki wybawca olimpu zawitał w moje skromne progi?
  • Uciekałem przed zbożem – wymamrotał Percy wbijając wzrok w podłogę.
  • Percy Jackson?! - Kora wyraźnie się zainteresowała – Ten Percy Jackson?! Boże uwielbiam cię!! Podpiszesz mi się na plakacie?!!
    Pstryknęła palcami, a w jej dłoni pokazała się kartka z kiepskim obrazem, ale za to świetną karykaturą Percy'ego.
  • E jasne – wybąkał i wyjął z kieszeni złoty długopis podpisując się na plakacie.
  • O boże najady będą zazdrosne jak im powiem, że to autentyk. W fan clubie mi nie uwierzą. Szkoda, że mam męża – powiedziała i mrugnęła zalotnie do Percy'ego.
  • Macie mój Fan Club? – zapytał nieźle zszokowany Percy. Spojrzałam na reakcję Annabeth, bo wiadomo mi było, że są parą. Ta udawała za plecami Percy'ego, że wymiotuje.
  • I córka Ateny. Annabeth Chase – powiedziała nadal nam się przyglądająca Demeter – Ta, która odnalazła Atenę Partenos.
    Annabeth wyprostowała się i uśmiechnęła z szacunkiem.
  • Ty to kto?- zapytała bogini urodzaju patrząc na Lissę.
  • Lissa Hariri, córka Afrodyty – oznajmiła dziewczyna kłaniając się lekko. Demeter spojrzała bez większego zainteresowania na Toma: - A ty?
  • Tom Morel, syn Zeusa – wypowiedział te słowa równocześnie wtedy, gdy Demeter spojrzała na mnie i syknęła: - Wy!!
    Poczułam nagle jak coś chwyta mnie tak gwałtownie w pasie, że na chwilę zabrakło mi tchu. Pociągnęło mnie do góry.
  • Pani Demeter – krzyknęła zdumiona Annabeth – czemu pani to robi?!
  • Syn Zeusa – wysyczała wściekle Demeter. Spojrzałam w stronę Toma. Usłyszałam cichy pisk. Zdałam sobie sprawę, że wydobył on się z moich ust. Stało się tak, ponieważ zobaczyłam Toma parę metrów nad ziemią, oplatały go grube, ogromne chwasty. Próbowałam dobyć swojego sztyletu, ale mnie również oplatały wielkie rośliny przyciskając dłonie do tuowia.
  • Myślałem pani, że lubisz Zeusa i w ogóle, bo rozkazał Hadesowi wypuszczać Korę w lato – powiedział Percy patrząc na nas jak idiota. Annabeth ma stu procentową rację. Ten gość ma glony zamiast mózgu.
  • Lubić go? Być wdzięczną? To tylko te głupie mity tak mówią. Prawda jest taka, że obiecał naszą córeczkę Korę Hadesowi. A czy zwrócił mi ją? Owszem, ale dopiero, gdy na ziemi pojawiły się żniwa mej rozpaczy. I nie obchodziło go tyle co dobro ludzi. O nie. Po prostu dali mu fajne ofiary. Nie mógł pozwolić sobie na pogorszenie wizerunku. Założę się, że sam podpowiedział Hadesowi z tym granatem. Zeus rozdzielił mnie z córeczką, prawda Koro? - zakończyła płaczliwie Demeter. Kora zbyt pochłonięta fotografowaniem Percy'ego komórką tylko wymruczała „ Aha, ta jasne”.
  • A co masz do biednej Leny? – spytała Lissa patrząc na mnie z dołu.
  • Chodzi ci oto diable wcielone? O to narzędzie szatana? O to nasienie pierwotnego zła...
  • Ej, ja tu jestem – krzyknęłam – Co ci właściwie zrobiłam?!
  • Naśmiewałaś się bezczelnie z najlepszego najcudowniejszego magazynu na świecie, a potem go podarłaś – ryknęła Demeter.
    Parsknęłam śmiechem: - Nadal się wściekasz o poradnik działkowca? No sorry nie mogłam się wtedy powstrzymać..
  • To wymyślił mój ulubiony syn – wrzasnęła Demeter z urazą.
  • Ten idiota to twój syn? – wykrzyknęłam dławiąc się ze śmiechu i dopiero, gdy poczułam mocniej zaciskające się chwasty zdałam sobie sprawę, że pogarszam swoją nędzną sytuacje. Może czasem naprawdę opłaca się ugryź w język. Usłyszałam głośny jęk Toma. Jemu też Demeter musiała zacisnąć chwasty.
  • On nie zawinił – krzyknęła Lissa. Wyglądała na poważnie wkurzoną. Rzuciła się z bojowym okrzykiem i sztyletem na Demeter. Nie wiedziałam co było gorsze. I puff. Lissa również była skrępowana przez roślinki.
  • Jesteście z nimi – ryknęła wściekła Demeter i po chwili Percy i Annabeth byli również uwięzieni.
  • Mamo, ale go nie zabijaj – powiedziała Kora wskazując na Percy'ego z miną rozkapryszonego dziecka.
  • Zabiję go tylko troszeczkę – powiedziała uspokajająco Demeter – albo mam lepszy pomysł. Uduszę go z innymi, a ty go weźmiesz do Fan Clubu. Wypchany lepszy niż żywy. Przynajmniej nie fika. Jego duszę możesz zatrudnić w pałacu w Hadesie.
    Kora policzyła na palcach chyba miesiące, w które będzie miała Percy'ego w Hadesie. Potem uśmiechnęła się promiennie i powiedziała pogodnie: - Zgoda.
    Usłyszałam odgłosy wymiotne. Biedny Percy. Męczony po śmierci przez tą psychopatkę!
    Rośliny zaczęły się piąć coraz wyżej. O nie! Tylko nie to! Demeter zamierza z nas zrobić roślinkowe mumie! Dobra, przyznaję to nie brzmi zbyt przerażające, ale jest! I to bardzo!
    Nagle Percy uśmiechnął się do Demeter: - A wiesz co jest potrzebne roślinom do życia? Woda. A ja ją im zabiorę!
    Wydał z siebie okrzyk, a z roślin zaczęła wypływać woda. Ale Demeter uśmiechnęła się tylko. Rośliną nic się nie działo. Uświadomiłam sobie, że to moc Demeter. Bogini obfitości i urodzaju nie pozwoli, żeby rośliną czegoś zabrakło. To jej magia. To jej przewaga. Traciłam powoli tlen i poczułam takie mdłości jak wtedy w Wielkanoc.. Bingo!! W domu Paryskim mimo że nie jesteśmy chrześcijanami co roku w Wielkanoc mali magowie zbierali czekoladowe jajka w czekoladzie. Ja jednak raz wstałam z samego ranka i wyzbierałam, a następnie zjadłam je wszystkie. Nawet na mój apetyt było to za dużo. Czułam się źle przez tydzień. Przypomniały mi się słowa Annabeth kiedy piłam nektar „ Dobre, prawda? Nektar ma lecznicze właściwości, ale nie można go naraz wypić nam półbogom za dużo, bo spłoniemy żywcem. Dosłownie”. Co za dużo to nie zdrowo. Tak mawiała mama. Przypomniała mi się moja pierwsza i ostatnia roślinka. Jestem córką Posejdona. Mój plan się powiedzie. Skupiłam się na wodzie pod nami. Na wodzie, która krążyła we mnie!!
    Panowałam nad nią. Przypomnieli mi się koledzy z domu Paryskiego. Ich szydercze uśmiechy i słowa „ Odmieniec. Umiesz używać wodę, ale gdzie hieroglify? Zgubiły się po drodze?” Owszem byłam odmieńcem, ale bycie innym to zaleta. Zamknęłam swoją wściekłość i swoją moc w jednym okrzyku. Woda wytrysnęła z ziemi i ze mnie samej. Demeter, która podlewała swój kapelusz konewką zamarła w pół czynności ze strachem w oczach.
  • Co robisz?! Przestań!! - zapiszczała Demeter upuszczając konewkę.

    W odpowiedzi wybuchnęłam tylko szaleńczym śmiechem. Demeter z Korą rozpłynęły się w kwiatki. Woda rozsadziła całą chatę. Usłyszałam krzyki Katriopi. Rośliny miały dość i puściły mnie. Wylądowałam po kostki w wodzie. Czułam się tak silna jak nigdy. Obok mnie leżeli moi przyjaciele dusząc się i kaszląc. Rozejrzałam się po polu. Wyglądało jak chińska uprawa ryżu. Zdałam sobie sprawę, że jak nie powstrzymam tej wody to zaraz zrobię powódź stulecia. Skupiłam się, ale nie mogłam zatrzymać takich ilości wody. Wzięłam mój sztylet. Zmienił się w trójząb.
    • Do mnie – rozkazałam wodzie. Posłuchała. Mnóstwo wody wpłynęło do trójzębu. Poczułam nagle, że siły mnie opuszczają. Padłam wykończona kolanami w błoto. Usłyszałam krzyki. Percy i Annabeth w ostatniej chwili uciekli przed rozpędzoną limuzyną.
    • Wskakujcie – krzyknął ktoś z limuzyny. Chwyciłam konewkę Demeter. A, gdy Annabeth krzyknęła: - Lena po co ci? Odkrzyknęłam jej: - Co? Można brać łupy wojenne, nie? No to to jest właśnie mój łup wojenny. Następnie wsiadłam do limuzyny.
    • Kim jesteś? - zapytała Lissa kierowcy. Kierowca obrócił się i wyszczerzył do nas zęby. Wydałam z siebie okrzyk. To był Karzeł.
    • Jestem Bes. Przysłała mnie Sadie. Miała sen, w którym widziała jak tracicie szofera. Więc przysłała mnie, najlepszego kierowcę. Tylko proszę nie zastrzel mnie chłopcze – powiedział do oszołomionego Toma, który tylko pokiwał głowa z rozdziawionymi ustami.
    • Dokąd teraz? - spytał Bes. Podałam mu GIPS.
    • Tu jest już zaznaczona trasa – powiedziałam do Besa. Odpalił silnik i ruszyliśmy. Po jakimś czasie Percy powiedział: - No załoga, czego nauczyliśmy się dzisiaj?
      Spojrzeliśmy na niego jak na wariata. Percy spojrzał na mnie surowo: - Lena nie lekceważ magazynów, bo ich zemsta – tu zrobił dramatyczna pauzę – Jest straszna.
    • ..........................................................................................................................................
    • Dzięki za przeczytanie proszę o komentowanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz