piątek, 7 sierpnia 2015
Rozdział VI - Perspektywa Leny
Przepowiednia, przepowiednia, przepowiednia...
Nie te ciemne piękne oczy barwy czekolady.
Lena, ogarnij się, przecież wiesz, że nie możesz się zakochać.
Nie w herosie, nie w nim. Czemu on się do mnie uśmiecha? A ważniejsze pytanie: Czemu robi to tak cudnie? I dlaczego czułam się tak wspaniale, kiedy przypadkowo wpadłam na niego?
Hej, hej Lena to ja twój rozum! Ciemność, zero słońca, śmierć i inne takie! Termin: wieczność!
Och, zamknij się. Nie odzywałeś się przez piętnaście lat, teraz też mam w nosie twoją opinię.
Nie kochaj, bo umrzesz...Logiczne. Twoją logikę mam w...
Co jeśli on nie czuje tego samego co ty?
W ogóle nie istnieje taka możliwość ,ty...chwila, wiesz, że masz rację? Z resztą czy ktoś tu mówił o jakimkolwiek czuciu? Nic z tych rzeczy. Mam go w dupie.
Taaaaa.... chciałabyś, co?
Fuuuu, rozumie, jesteś zboczony.
W tym momencie przerywam mój wewnętrzny monolog nie w trosce o wasze zdrowie psychiczne, ale z powodu jasności która nagle zapanowała w naszym środku transportu. Otóż powiecie pewnie, że nie ma w tym nic dziwnego, bo w końcu w wszystkich samolotach, samochodach jest oświetlenie. Więc dla sprostowanie (wiecie nie chcę, żeby ludzie potem mówili : „Lena zachwyca się techniką. Jest lampa i pstryk, jest jasno. Magia?”) nie podróżowaliśmy w aucie, helikopterze, statku czy cokolwiek sobie wymyślicie tylko w pysku ogromnego psa, a w jego przypadku to w jednym z jego trzech pysków. Źródłem światła była ręka Thalii. Nie zdziwiłam się szczególnie, widywałam o wiele gorsze rzeczy, ale z ciekawości podpełzłam do niej po śliskim języku Cerbera. Hm, psu naprawdę ktoś powinien zareklamować takie wynalazki jak pasta do zębów i miętówki.
Zajrzałam przez ramię łowczyni i wciągnęłam gwałtownie powietrze. Bladawe światło zostało utworzone przez małą burze rozgrywającą się na dłoni córki Zeusa. Minimalne pioruny wielkości mojego palca i grzmoty o głośności mało głośnej..Szczerze mówiąc to ja już głośniej puszczam bąka.
W drugiej ręce dziewczyna trzymała skrawek papieru, który powoli rozpływał się w złocisty pył, zdążyłam przeczytać tylko : „Luke Castellan – Elizjum”nim zniknął całkowicie.
- Castellan, skądś kojarzę to nazwisko – powiedziałam, bo rzeczywiście wydawało mi się znajome. Thalia wzdrygnęła się – najwyraźniej nie zauważyła, że jestem tuż za nią, a Nico zrobił wielkie oczy.
- Z nim chcesz pogadać? - zgadywałam – To jakiś sławny matematyk? Generał? Gwiazda Rocka? Twój...chłopak?
Córka Zeusa zesztywniała, chyba trafiłam w sedno sprawy. A może jednak nie, ponieważ chwilę potem zrobiła morderczą minę, a małe przeładowania elektryczne na jej ręce niebezpiecznie zbliżyły się do mojej twarzy.
- Znajomy – burknęła pod nosem i zacisnęła dłoń w pięść. Gdy ją rozłożyła mini piorunów już tam nie było. Na szczęście Thalia nie miała dzisiaj ochoty na przerobienie mnie na upieczone owoce morza.
- Znajomy – powtórzył z wyraźną kpiną w głosie Nico – Wiem, Jackson, gdzie mogłaś słyszeć to nazwisko. W opowieściach o psychopatycznych mordercach mających manię wyższości i wielbicielach potworów. Przepraszam, może powinienem użyć słowa kolekcjoner potworów?
- On był …
- Masz, rację Thalia, on sam był potworem
Dziewczyna najeżyła się i zasyczała.
- Nie mów tak! Zabraniam ci! - krzyknęła (ktoś tu ma problemy z emocjami i wyjątkowo nie jestem to ja) – On jest bohaterem Nico. BOHATEREM. Przeszedł na naszą stronę. Zginął, żeby ocalić innych, poświęcił swoje życie dla między innymi ciebie.
- Nie ocalił wcale więcej istnień niż zabił – żachnął się Nico – Zoe, Silena, moja siostra...Naprawdę, Thalio, nie widzisz tego?
„Moja siostra...” to przypomniało mi moją rozmowę z Percy'm sprzed roku.
- Znów szukasz winnego? Tak jak najpierw oskarżałeś mojego brata, teraz to samo robisz z chłopakiem Thalii? - naskoczyłam na niego wściekła jak chyba jeszcze nigdy w życiu...W myślach wyświetlił mi się nagle film pt „złość Leny nie ma końca” sklejony z licznych scen z mojego życia... Dobra, może trochę przesadziłam, ale naprawdę denerwowało mnie, że gość obwinia wszystkich o śmierć siostry.
- Nie wtrącaj się, Jackson – prawie warknął, a jego wzroku zobaczyłam czystą nienawiść. Au, to zabolało.
- A co się stało z foczką? - zapytałam zanim ugryzłam się w język i zdałam sobie sprawę ile żalu było w moim głosie. Musiał go usłyszeć, bo spojrzał na mnie jakoś tak...dziwnie. Nie umiem określić jak dokładnie, ale nie ulegało wątpliwości, że... Szarpnęło gwałtownie i nim zdążyłam choćby wyciągnąć rękę w stronę mojego sztyletu straciłam równowagę lądując na brudnym języku Cerbera. Następnie zmieniłam podłoże na prawie równie wygodne, jeśli nie bardziej. Mam oczywiście na myśli kamienistą i twardą ziemię w podziemiu. Uwaga, wycieczka nie jest udana jeżeli nie przywieziemy z niej czego? Pamiątek! A więc z tego zwiedzania w moim tyłku i na plecach zostało trochę kamyczków i to darmowych!
Cerber chyba zdał sobie sprawę, że jedziemy na gapę i nie zamierzamy mu zapłacić za jego usługi więc wypluł mówiąc językiem kultury, a mówiąc moim językiem po prostu nas wyrzygał.
- Cerber do nogi! - rozkazał Nico z obrzydzeniem patrząc na psią ślinę pokrywającą jego ubranie. Trzygłowy pupil miał jednak swojego pana w głębokim poważaniu i robił coś co i ja robić powinnam, ale nie umiałam. Ignorował go na całego i beztroskim psim truchtem udał się na samowolny spacer po podziemiu.
- Do Elizeum jest tylko jedna droga – oznajmił w końcu Nico, gdy już przestał klnąć na nieposłuszne psy wielkości czołgu (Cerber), porąbane wieczne dziewice (Thalia) i głupie (w tym miejscu cenzura, ale chodziło mu zapewne o mnie – I wiedzie ona tędy. Wskazał na wysoki mur zwieńczony drutem kolczastym. Chyba powinnam udać się do okulisty, bo nie zauważyłam ogromnego jak pryszcz na nosie mojej matematyczki więzienia znajdującego się tuż pod moim nosem.
- Pole kar? - jęknęła Thalia – Na bogów, chyba żartujesz! Przecież musi być jakaś inna droga.
Rzucił jej wściekłe spojrzenie spode łba.
- Mówię całkiem poważnie, a oprócz tego pragnę cię poinformować, że to moja ostatnia pomoc, Radź sobie sama, nie będę pomagał w czymś co ma związek z tym mordercą.
- Rozumiem, że jesteś na mnie zły – powiedziała powoli córka Zeusa i widać było, że z trudem powstrzymuje się od przetrzepania Nico tyłka – Ale to jest misja samobójcza (ale wbijanie sobie noża w brzuch to już nie? - pomyślałam), musi być jakieś inne rozwiązanie. Chcesz nas zabić?
Byłam szybsza od syna Hadesa, który już szykował się do odpowiedzi:
- Daj spokój, Thalia – założyłam ręce na piersi i rzuciłam Nico jak najbardziej wyzywające spojrzenie – Poradzimy sobie same.
I śmiałym krokiem ruszyłam w stronę bramy. Spojrzałam na ponure, szare mury. Cóż, zawsze wiedziałam, że to mnie czeka. Tylko nie zdawałam sobie sprawy, że nastąpi to tak wcześnie. Nim zastukałam w drewnianą bramę usłyszałam jeszcze jak Nico woła za mną:
- Lena, przestań!
„ Powiedział moje imię, moje imię, moje imię...” - śpiewały wszystkie moje wnętrzności w rytmie wybijanym przez moje serce. Każde uderzenie brzmiało : „ Ni – co, Ni – cooo...”. Nawet wtedy, kiedy otworzył mi drzwi gościu w masce kata. Spokojnie, nie wpadaj w panikę, może mają tam po prostu bal przebierańców? I świetny rekwizyt – topór ociekający sztuczną krwią?
- Skierowanie? - warknął.
- Słu..słucham? - wydukałam. Kat westchnął ciężko.
- Przewinienia, orzeczenie o winie i przydział na torturę – wyjaśnił znużonym głosem.
- Ehhh...no, więc ja tylko...
- Bez skierowania nie wpuszczę.
- Hmmm – i teraz jeszcze muszę główkować, żeby tam wejść – Widzi pan, niestety nie mam, gdyż...jestem bardzo zła.
Mogłam się domyślić, że jego brew pod maską powędrowała do góry. Odchrząknęłam.
- Pogniotłam je i zakopałam w ziemi. Jestem strasznie nieekologiczna – brnęłam dalej – Jednak mogę udowodnić, że za życia byłam bardzo zła. Byłam lesbijką kradłam mordowałam, zdradzałam...i..no.. - mężczyzna nie wyglądał na przekonanego, a mi powoli brakowało pomysłów.
- Nie płaciłyśmy podatków – nie musiałam się oglądać, żeby poznać po głosie kto mnie wspiera. Thalia Grace właśnie zaliczyła u mnie dużego plusa.
- Byłyśmy tak okropne, że nawet w więzieniu z nami nie wytrzymali – dorzuciłam. Mężczyzna nadal jednak pozostał niewzruszony i zagradzał nam drogę.
- Nie jedliśmy warzyw – to dopiero poskutkowało, bo mężczyzna ze zrozumieniem skinął głową i zsunął się na bok. Rzuciłam jeszcze krótkie spojrzenie za siebie, żeby mieć pewność, ale mój słuch mnie nie zwodził. Nico Di Angelo postanowił nam pomóc.
- Jeszcze jedno pytanie – zatrzymał nas kat, gdy już w trójkę przekroczyliśmy bramę. Poczułam jakbym stała się nagle jednym wielkim soplem lodu. Kończyny zdrętwiały mi ze strachu.
- Co się stało z waszym strażnikiem?
- Z kim? - zdziwiłam się, postanowiłam udawać głupa (nie, żeby było to szczególnie trudne) i nie wiedzieć o co chodzi. Bo właściwie naprawdę nie miałam o tym zielonego pojęcia.
- Z osobą, która powinna was tu przyprowadzić – wytłumaczył.
- Aaaa, chodzi ci o tego. My go zabiliśmy. I zjedliśmy – dodałam dla większego efektu oblizując się przy tym.
- Nieźle – zdawało m się, że w jego głosie usłyszałam podziw. Żeby nie narażać się na kolejne pytania kata czmychneliśmy jak najszybciej wtapiając się w tłum więźniów i katów. Wszystko szło dobrze do momentu, kiedy jeden z tych sympatycznych psychopatów z siekierą nie zwrócił uwagi na to, że wszyscy mają zajęcie tylko banda nastolatków szwęda się bez celu. Chwycił więc mnie za łokieć i z zadowoleniem oświadczył, iż pójdziemy z nim i będzie nas przebijał jakimś drutem czy coś równie fajnego. Wtedy wpadł mi do głowy pomysł, desperacki co prawda, ale pomysł.
- Och, to! Tylko to! Już się bałam, że ogień! Nienawidzę ognia! Najgorzej byłoby, gdyby przypalano mnie , a moi przyjaciele musieli to oglądać! - zakrzyknęłam dramatycznie. Na szczęście okazał się sadystycznym głupkiem i z chęcią zabrał całą naszą trójkę do pomieszczenia, który swoim wyglądem przypominał kuźnię tylko, że piec był pokaźnych rozmiarów. Rozmiarów człowieka.
- Właź!
Weszłam do środka. Lena, nieee!!! Usłyszałam wyraźnie w mojej głowie jego głos. Martwił się o mnie. Uśmiechnęłam się do siebie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie będę się rozpisywać. Rozdział jak zawsze genialny. M:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz :D
UsuńNareszcie nasza kochana Aria będzie jeszcze bardziej podbudowana, same miłe komentarze, M
UsuńA co sie stalo z blogiem ? Jakis balagan ... ale notka jest cudowna ! ^^ fajnie by hylo gdyby Nico byl z Lena ... hehe <3
OdpowiedzUsuńZycze weny , swietnie piszesz :*
Jaki bałagan?
UsuńNoooo, fajnie by było... :P
Dzięki, wena się zawsze przyda :)
Aa bo rozdziały jakos nie po kolei sie wziely ... moze to mi sie cos popierniczylo :D
UsuńAle cudownie piszesz ^^
A tak wgl to masz 13 l. ?
Są nie po kolei, ale jeśli ktoś ma ochotę sobie odświeżyć pamięć albo zapoznać się z nimi po raz pierwszy to w spisie treści są poukładane.
UsuńDzięki :D
Tak, mam trzynaście lat.
Jeeny ... w moim wieku a tak cudownie pisze ... ja pierdziukam :D ^-^
UsuńJak ja kocham kocham kocham i jeszcze raz kocham Nicusia. <3<3<3.
OdpowiedzUsuń„Lena zachwyca się techniką. Jest lampa i pstryk, jest jasno. Magia?”
Nie no jest 7 rano(dlaczego ja nie śpię? Żeby nie było mam w zwyczaju wstawać o 12.30) i powstrzymuję się od śmiechu żeby nie obudzić wszystkich w domu.
Rozdział Supcio.
Ana2003
Ja też <3
UsuńRaduje mnie, że rozdział się podobał, mam nadzieję, że nikogo z mojej winy nie obudziłaś ;)
Dziękuję za komentarz
Zapraszam na bloga został założony wczoraj
Usuńwszystkojestmozliw.blogspot.com/
Ana2003
Świetny rozdział jak wszystkie 😊 ale wydaje mi się że troche zaczynasz zamieniać lene w typową nastolatke i przesładzasz to opowiadanie. Lecę czytać dalej.
OdpowiedzUsuńK.