piątek, 14 sierpnia 2015

Rozdział VII - Perspektywa Thalii

Lena Jackson to najbardziej masochistyczna lub odważna osoba jaką miałam nieprzyjemność spotkać. Albo to i to.
Najpierw w wyśmienitym humorze udała się do wielkiego pieca. Rozumiałam to jeszcze do pewnego stopnia. Może uznała, że w środku jest wielka pizza? Jednak poza wszelkie pojęcie wychodziło czemu córka Posejdona była zadowolona nawet wtedy, kiedy kat przekręcił wajchę, która jak się domyśliłam służącą do rozniecenia ognia wewnątrz pieca. Skąd wiedziałam, że Lena nie ma nic przeciwko temu podpalaniu? A) nie wrzeszczała opentańczo z bólu i nie błagała o łaskę.
B) śpiewała piosenkę z Strażaka Sama. Zerknęłam na Nico mając nadzieje, że syn Hadesa poinformuje mnie szeptem, że wszystko idzie zgodnie z planem albo chociaż pokaże kciuk w górze...Tymczasem po jego minie wywnioskowałam, iż w tej sytuacji powinien się sprawdzić wariant A lub córka Posejdona powinna być już po prostu kupką popiołu. Natomiast w pomieszczeniu nadal rozbrzmiewało pogodne : *
„. Robi wszystko za dwóch. Sam to prawdziwy zuch. Ulicami naprzód gna, każdą dupę w mieście ma!”
Kat stęknął:
- Dlaczego? Czemuż ona nie wrzeszczy? - moim zdaniem Lena robiła to właściwie przez cały czas wliczając w to jej śpiew, ale mężczyźnie chodziło chyba o coś z grubsza innego – Co to za potwór?! Powinna się zwijać w agonii i bólu!!!
- Aaaa.. - okrzyk dobiegał z pieca, kat zrobił minę pełną nadziei pomieszanej z wyczekiwaniem, ale dziewczyna postanowiła sprawić mu zawód – Aaale tutaj fajnie! Nico, Thalia chodźcie! Mówię wam ekstra, taka sauna za darmochę!
Uświadomiło mi to nagle, że może istnieje inne wytłumaczenie tego, że Lena ...no, cóż nadal była Leną, a nie kupką popiołu. Wcale nie była masohistką ani nie była jakąś bohaterką, która poświęca życie...
Ona po prostu była inteligentna. I miała dobry plan.
Zaskakujący fakt biorąc pod uwagę to, że była rodzoną siostrą Percy'ego.
- Nie! To niemożliwe! Nieee! - kat zaczął walić głową w ścianę i drzeć się jak opętaniec. Chyba załamał się, po tylu latach sprawiania ludziom bólu, a teraz odnosił przeciwny skutek. Biedaczysko. Wydał z siebie ryk rozpaczy i eksplodował. Resztki czarnego materiału – kiedyś jego uniform do pracy – opadały powoli na ziemię.
- Załamał się już psychicznie? - zapytała Lena i nie czekając na naszą odpowiedź wyskoczyła z pieca. Wyglądało to prawie jak w jakimś hollywodzkim filmie akcji. Po środku dziewczyna ubrana na czarno z ciemnymi falującymi włosami i buchającym ogniem w tle.
-Lena prosto z pieca! - powiedziała.
- Co to miało być? - krzyknął Nico. Wyglądał jakby miał za chwilę chwycić dziewczynę za kołnierz skórzanej kurtki i ponownie zamknąć w piecu.
- To? - w oczach Leny rozbłysły iskierki kpiny – Mój śpiew, wiem, że nie wygląda, a raczej nie brzmi za dobrze, ale cóż. Grunt, że przeżyliście to. Z pewnymi wyjątkami. Wymownie spojrzała na resztki kata.
- Nie o to mi chodziło – syn Hadesa sprawiał wrażenie, że jeszcze trochę i pójdzie w ślady mężczyzny – Bardziej o to, dlaczego jeszcze żyjesz.
Roześmiałam się. Tak się o nią zamartwiał, iż nawet nie zauważał najoczywistszych rzeczy.
- Nico, przecież Lena jest córką Posejdona! Woda zwycięża z ogniem!v Pokiwała głową.
- Prawie, Thalio, ale cieszę się, że jako jedna z niewielu przejmujesz się podstawowymi prawami natury.. - po chwili wyszczerzyła dziko zęby i wybuchnęła śmiechem – Sami zobaczcie.
Demonstracyjnym ruchem wyciągnęła przed siebie rękę. Spojrzałam na jej dłoń, żeby poczuć ogromne rozczarowanie. Nie było na niej nic nie zwykłego. Liczyłam na coś naprawdę ekstra, nie wiem może szósty palec albo przenośną gaśnicę...Jednak dostrzegłam nagle ledwie zauważalny szczegół i wciągnęłam gwałtownie powietrze. Jasną skórę dziewczyny pokrywał delikatna i praktycznie nie zauważalna warstwa szronu. W piecu dziewczyna musiała stworzyć cały kostium z lodu.
- Genialne!! - pochwaliłam ją.
- Wiem – zgodziła się skromnie Lena – A teraz chodźmy, chyba szkieletorki się dowiedziały, że wybuchłam im kolegę.

Najgorsze w uciekaniu przed armią żywych trupów jest, pomyślmy...no, nie wiem...wszystko?!!! Od kolki w brzuchu i panicznego strachu chwytającego za żołądek po grad strzał mijających cię o milimetry mogących w każdej chwili zabić. Plus śmierci – teraz w tym momencie – był taki, że przynajmniej nie musiałybyśmy się fatygować do podziemia. Już byliśmy w krainie umarłych.
Lena biegła pierwsza, była najszybsza ze swoją wiotką sylwetką i lekką posturą. Ja i Nico pędziliśmy tuż za nią próbując dorównać jej tępa. Chłopak wyglądał na dziwnie zadowolonego zważywszy na chmarę szkieletów za naszymi plecami.
- Co jest? Podoba ci się taki jogging? - wysapałam.
Uśmiechnął się tak, że gdyby nie umarlaki zatrzymałabym się z wrażenie. Przez sekundę wyglądał zupełnie jak mały chłopiec, którego wraz z Percy'm, Groverem i Annabeth uratowaliśmy przed Cierniakiem.
- Ona jest niesamowita – nie musiałam się pytać kogo ma na myśli, żeby wiedzieć.
- I stuknięta, prawie jak Percy – od razu spochmurniał.
Lena obróciła się i myślałam przez chwilę, że usłyszała naszą rozmowę i, że jeszcze chwila i stanę się soplem lodu, ale nic się takiego nie stało.
- Nie uciekniemy im? - to było bardziej stwierdzenie niż pytanie, ale i tak odpowiedziałam:
- Tak.
Uśmiechnęła się: - Ubierzcie się ciepło, dzieci, bo zapowiadają się ujemne temperatury. Nico wytrzeszczył oczy.
- Foczko, co ty...?
- Padnij – wylądowałam na Nico, a następnie szybko sturlałam się na ziemię przylegając jak najmocniej do jej powierzchni. Dookoła rozległy się odgłosy eksplozji. Poczułam gwałtowny ból z tyłu głowy, uznałam, że czymś oberwałam, a w następnej chwili opadłam w błogą ciemność.
By po momencie – o wiele krótszym niż mi się wydawało – wrócić do mniej błogiej rzeczywistości, w której to na pierwszym planie był Nico trzymający w ramionach nieprzytomną Lenę. W tle leżała armia pozamrażanych trupów, a na ich miejsce nadciągały nowe szkielety.
- Nico, cień! Szybko! - zawołałam.
- Skąd ci ja tu do cholery wytrzasnę cień?
Zamknęłam oczy. Jestem kulą gazu, masą piorunów, kulą gazu, pioruny, światło...kurde, to głupie...Coś błysnęło, łupnęło...A po chwili byłam już pewna dwóch rzeczy. Już nie ma tu szkieletów. Jednak nie oznacza to, że jesteśmy bezpieczni. *"Robi wszystko za dwóch. Sam to prawdziwy zuch. Ulicami naprzód gna, dla każdego uśmiech ma."

8 komentarzy:

  1. Fajowo, tą piosenką z strażaka Sama mnie rozwaliła.
    Cóż to chyba koniec komentarza
    Weny, miłych wakacji.
    Ana2003
    http://wszystkojestmozliw.blogspot.com/

    PS.Ja chyba nigdy się nie nauczę pisać długich komentarzy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i nawzajem :)
      Nie przejmuj się, moje też są raczej krótkie :D

      Usuń
    2. Kiedy next?
      U mnie nowy :)

      Usuń
  2. Super - masochistka Lena mnie rozwaliła 😂 hahaha Rozdział fajny ale to nic nowego, genialnie przedstawiłaś rozdział z perspektywy thalii 😊 to ci się udało. Mam taką tycią prośbę (dobra jest ogromna), czy zrobisz jakiś rozdział z perspektywy obozowicza który martwi się o nich (w końcu znikli bez śladu), najlepiej percyego? Pliss! Mam nadzieje że szybko nawiedzi cię wenę bo nie dam rady czekać tydzień (a co dopiero dwa 😱). Czekam na następny z niecierpliwością - K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że się podobało :D
      Myślałam o tym...i postaram się zrobić coś takiego. Rozdział wstawiam co tydzień, ale nie będzie żadnego opuszczenia więc spokojnie. Poza tym zdradzę, że kolejny rozdział może być ...hm..ciekawy ;)

      Usuń
    2. No dzięki, to teraz czekanie stanie się już całkiem mordęgą. 😒 (czekanie na coś ciekawego jest sto razy gorsze)

      Usuń