Właściwie to nie wiem czemu mnie wyznaczono do opowiedzenia zdarzeń ostatniego miesiąca.
Może dlatego, że poniosłam najmniejsze straty?
To nie do końca prawda.
Fata każdemu z nas napisały poplątaną historię.
Ja ją wam teraz tylko opowiem.
Zaczyna się od najlepszych wagarów na świecie, ponieważ całkowicie zezwolonych i zaakceptowanych przez moją mamę.
Sznurowałam Glany w przedpokoju. Mama stała oparta o framugę kuchni. Czułam na sobie baczne spojrzenie jej granatowych oczu. Miałam ochotę wybiec jak najszybciej z mieszkania, ale jednocześnie liczyłam na to, że wiązanie butów zajmie mi całą wieczność. Nie umiałam wytrzymać jej wzroku. Nie potrafiłam się z nią pożegnać.
Wstałam.
- Czy...to już czas? - zapytała, gdy ruszyłam w stronę drzwi. Czyli jednak, nie obejdzie się bez czułości.
- Lissa mówiła tylko, że to ważne. Nie wspominała nic o końcu świata – odpowiedziałam kładąc dłoń na klamce – Trzymajcie się.
Już miałam wyjść, kiedy użyła najgorszej broni. Powiedziała moje imię. Tym swoim kochającym, smutnym głosem.
Odwróciłam się i jednym szybkim skokiem znalazłam się w jej objęciach. Teraz nie liczyło się to, że porzuciła mnie, że miałam do niej żal. Znaczenie miało tylko to, że jest moją mamą, która mnie kocha...I ja ją też.
Przytuliła mnie tak mocno, że chętnie powiedziałabym : „Ej ,przecież nie idę na wojnę!”
Tylko, że to by teraz wywołało raczej płacz niż śmiech.
- Dbajcie o siebie. Ty i Percy – powiedziała odsuwając się ode mnie, ale nadal trzymając rękę na moim ramieniu. Drugą odgarnęła mi włosy z czoła.
Miałam ochotę coś rozwalić. Ciągle ten Percy i Percy. Czy naprawdę nikt na czele z moją mamą nie pamięta co on zrobił? A właściwie chciał zrobić.
Mama albo posiada jakąś telepatyczną moc czytania w myślach albo po prostu zwróciła uwagę na moją naburmuszoną minę. Już otwierała usta, jednak ubiegłam ją:
- To dupek.
- To twój brat.
- A twój syn. Kto tu jest bardziej winny?
Uśmiechnęła się.
- Chciałabym ci dać teraz szlaban – roześmiała się smutno – Na niewychodzenie z domu, nie musiałabyś wyruszać na wojnę. Byłabyś przy mnie bezpieczna.
Objęłam ją jeszcze raz niezgrabnie i opuściłam to małe mieszkanie na przedmieściach Manhatanu.
W autobusie nie spotkałam ani potworów ani kanarów. To było niepokojące. Jakby całe zło tego świata (i potwory) zrobiło sobie urlop. Lub miało zlot. Albo po prostu zbierało monstrualną armię i zamierzało zniszczyć świat pod przywództwem Chaosu.
Obóz nie przypominał tego samego miejsca, do którego przybyłam z Tomem dwa lata temu. Nie chodzi mi tu wcale o to, że bracia Hood podmienili głowę posągu Afrodyty na twarz Zeusa (zemsta dzieci bogini miłości była naprawdę straszna, dwa naprowadzające słowa: brokat i różowy). Zmieniła się zupełnie atmosfera. Niby to same boisko, a jednak puste. Ludzie na arenie zamiast za każdym razem, gdy oberwali ryczeć ze śmiechu i rewanżować się z radosnym okrzykiem „Zabiję cię ty śmierdząca kupo gnoju!” (ej, ratujemy świat nie musimy być do końca normalni, żeby śmiertelnicy nas lubili), wyglądali tak jakby naprawdę walczyli o życie. Nikt już się nie uśmiechał. Herosi z ponurymi minami przemykali przez główny plac. Zapukałam do domku Ateny. Powiedzmy, że poczekałam na „proszę”, bo weszłam równo z nim, a nie przed usłyszeniem go. Ej, ratuję w końcu świat!
To, że w środku nie ma nikogo z wyjątkiem Annabeth mogłam rozpoznać zaraz po wejściu. Nie zarzucono mnie masą obelg ani nie nawrzeszczano za fakt bycia siostrą Percy'ego. Chociaż jedno trzeba przyznać dzieciom Ateny. Mają dobrze ułożone priorytety.
Moja bratowa powitała mnie ciepłym uśmiechem. Do pewnego momentu wyglądała jak zwykle. Szare oczy, opalenizna i jasne loki splecione z tyłu bandą. Dopiero, gdy się podniosła powoli można była zobaczyć, iż dżinsy i pomarańczowy t-shirt obozu herosów zmienił się na luźną, białą suknię. Uwydatniała ona zmianę numer dwa. Ciążowy brzuch.
- Wszystko w porządku? - zapytała.
- To chyba ja powinnam cię o to spytać – spojrzała na mnie dziwnie – Wiesz, w sumie to nie ja noszę w łonie małego potworka, którego władował tam mój kochany braciszek – przypomniałam jej.
- Zmartwiłabym się, gdyby tak było – uznała. Roześmiałam się. Ktoś do mnie dołączył.
- Ja też – dodał głos Percy'ego. Zacisnęłam ręce w pięści. Wyminęłam mojego brata w drzwiach opuszczając domek Ateny. Ruszyłam w stronę sosny Thalii. Lubiłam to miejsce, a teraz było tak niewiele rzeczy do lubienia. Gdyby chociaż Nico tu był...
Tak się zamyślił, że nie zauważyłam, że wpadłam na wysokiego Azjatę z łukiem...Zaraz, chwila. Że co?
Podniosłam wzrok. Musiał naprawdę schylić głowę, żeby mnie zauważyć. Miał na sobie fioletową bluzę, towarzyszyła mu dziewczyna, mogła być gdzieś w moim wieku. Byli chyba parą. Zdawali się być żywym transparentem: „Tolerancja!!”. Dziewczyna miała ładny, czekoladowy odcień skory. Ze sobą przyprowadzili chyba całe zgromadzenie...Tysiące nastolatków, w identycznych filetowych koszulkach wlepili we mnie oczy. W obliczu wywieranej presji mogłam rzuciłam pierwszym lepszym tekstem jaki przyszedł mi do głowy:
- Nie... - wykrztusiłam.
Czekoladka uniosła brew.
- Nie chcemy porozmawiać o Bogu.
Bliżej stojący nastolatkowie ryknęli śmiechem. Chłopak wyszczerzył się jak głupi i chwycił mnie w niedźwiedzi uścisk.
- Lena!!!
Po chwili wylądowałam stopami na ziemi, a jego dziewczyna zareagowała podobnie. Tym razem jednak obeszło się bez podnoszenia mnie. Po chwili od tyłu objęły mnie inne ramiona. Znajome. Najcudowniejsze na świecie. Zrobiłam to co każda kochająca dziewczyna po tym, gdy długo nie widzi się ze swoim chłopakiem.
- Ty, dupku! - obróciłam się i trzasnęłam dłonią w twarz.
- Też tęskniłem – stwierdził syn Hadesa ze śmiechem. Pocałował mnie.
- To moja siostra, Leno, Hazel – pokazał palcem na dziewczynę Azjaty – Frank – teraz na samego chłopaka – A to – dramatyczna pauza – LEGION RZYMSKI!!!
Tłum nastolatków ryknął w wspólnym jakby wyćwiczonym okrzyku bojowym.
- Oni tu raczej nie przyjechali na imprezę... - zaczęłam, a Nico spoważniał.
A jednak. Nie myliłam się.
Nie tylko my szykowaliśmy się na wojnę.
Jej pierwsza!!
OdpowiedzUsuńRozdział MEGA!! Chodź, że krótki to i tak o mało co nie spadłam z krzesła ze śmiechu. Kocham Lenę, kocham Nicka, kocham Twojego bloga i na stówę będę go czytać!!
Ja natomiast zapraszam do siebie jednakroplamilosci.blogspot.com
~ Marcy Grace
MEGA dziękuję!!!
UsuńBoże po takim komentarzu to też omal nie spadłam z krzesła :D
Na pewno przeczytam i skomentuję jak tylko znajdę wolną chwilkę ;)
Aria Pl.
Cuudowny i genialny.Lena i Nico :3 Nie da się opisać naprawdę świetny z każdego rozdziału coraz lepszy. Życzę weny i powodzenia w dalszym pisaniu ;)
OdpowiedzUsuńBoże jak dobrze, że widać jakąś poprawę :)
UsuńDziękuję, na pewno się przyda
Sorka, że komentuje dopiero teraz, ale weszłam sprawdzić, czy nie ma następnego rozdziału (dziś chyba po raz 4 ;) ) i sprawdzić komentarze, a tu się okazuje, że mojego nie ma.
OdpowiedzUsuńPozytywnie mnie zaskoczyłaś :) wchodzę z myślą, że pewnie będzie z perspektywy Annabeth, lub Percyego, a tu Lena! Coraz trudniej przewidzieć fabułę twojego opowiadania - weźmy na przykład serie pierwszą, była świetna, bo inaczej bym jej nie czytała, ale jednocześnie po za kilkoma fragmentami, była mega przewidywalna. Mam nadzieję, że jeśli coś stanie się z Percym lub dzieckiem to Ann nie będzie rozpaczać (w końcu już jeden raz porwano Percyego i Ann radziła sobie całkiem nieźle). Pisze to dlatego, że czytałam mnóstwo fanfików w których Ann jest w ciąży i wszyscy (bez wyjątku!) zrobili z niej histeryczkę. Chciałabym, by było dużo Leny. To super postać, trochę podobna do Seidi (z KRK a ja nie mam pojęcia jak to się pisze), ale jednak twoja i mimo, że strasznie mnie wnerwia (może właśnie to jest tym podobieństwem) i tak bardzo ją lubię. Niestety z Leną pojawia się Nico, a ja jestem super fanką Solangelo, ale jakoś przeżyje :/ Kiedy next?
I mam taki pomysł, który jest robiony na wielu blogach, że jeśli kiedyś nie będziesz mieć weny, to może zrobiłabyś coś w stylu krótkich dialogów/pytań: do Annabeth, czy kiedy coś tam coś tam coś tam, to coś tam? Ale to tylko taka propozycja, bo puki masz wene to pisz :3
K.
Widziałam właśnie na gmailu, że skomentowałaś, ale nie wiem czemu tu się nie wyświetliło :( Widocznie chwilowa usterka bloggera...
UsuńOjeju, nie myślałam o tym w taki sposób. W sensie ok, zgodzę się ,że zapewne pierwsza seria jest dość prosta i pewnie przez to przewidywalna, ale nie wiedziałam, że to się teraz polepszyło.
Wiesz, w takiej sytuacji szczęśliwa to ona szczególnie by nie była/nie będzie :P Rozumiem jednak co masz na myśli i postaram się nie zrobić z Annabeth...kogoś kto będzie nosił tylko jej imię.
Sadie. Wiesz na pewno podobieństw jest mnóstwo młodsza siostra, cięty język...bardzo trudnym, a dla mnie wręcz niemożliwym jest stworzenie postaci/charakteru, który nie będzie się z kimś kojarzył, przypominał innego bohatera...No i zdaje sobie sprawę, że Lena może wkurzać swoim dziecinnym zachowaniem i pewnie czasami charakterem też.
Jak zwykle w piątek ;)
Chodzi o taki jakby wywiad z Annabeth? Pytania mają być wtedy napisane przez mnie czy od czytelników?
Dzięki za długaśny komentarz, uwielbiam takie komentarze :D
Aria
Genialny rozdział genialna opowieść, genialny blog, wszystko genialne! Oczekuje z niecierpliwością na następny rozdział. (Daj trochę więcej Toma i Lissy please)
OdpowiedzUsuń