piątek, 16 października 2015

Rozdział II - Perspektywa Percy'ego

Można powiedzieć: hm, jest muzyka. I są goście. Dobre jedzenie. Specjalne stroje. Przecież to impreza! Co nie zmieni faktu, że to nadal pogrzeb... Dokładnie tak samo było z tym spotkaniem. Ani pizza, ani dawno nie widziani przyjaciele z obozu Jupiter nie sprawili, żeby to przestało być naradą wojenną. Dobra, przyznaję. Pizzy się to prawie udało.
Kiedy Reyna zaczęła rozrysowywać na pudełku po pepperoni(chodzą słuchy, że zmieniła swoje zamieszkanie z niestabilnego kartonu na osiedle o nazwie „żołądek Percy'ego”) plan ataku na monstrualną grupę potworów gromadzących się przy górze (…), nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że to bezcelowe. Było to równie pomocne w walce Chaosem jak chociażby ponowne zamówienie pizzy. W sumie ta opcja nie była zła. Zacząłem się rozglądać w poszukiwaniu Leny, żeby podzielić się z nią tym pomysłem. Gdy wyłapałem ją spośród twarzy pozostałych osób obecnych na naradzie przypomniałem sobie dwa argumenty dla których lepiej z nią nie rozmawiać.
1)jest z nią jej chłopak, którego nie znoszę z powodu bycia jej chłopakiem
i
2)nienawidzi mnie, jest na mnie śmiertelnie obrażona, prawdopodobnie by mnie zabiła A teraz krótka historyjka, dlaczego Lena mnie nienawidzi. Cóż, jestem jej bratem. Dlaczego nienawidzi mnie bardziej niż powinna nie patrząc na pryzmat tej niezwykłej i pradawnej więzi od wieków łączącej rodzeństwa? To już trochę dłuższa opowieść.
Zaczyna się od tego beztroskiej, pięknej i rodzinnej sceny, gdy młoda kobieta oświadcza swojemu mężowi, że będą mieli dziecko. A on w rzeczy samej praktycznie odpowiada „usuń”. Wiem ,wiem. On jest ten zły, buczymy na niego i rzucamy popcornem. Ale co jeżeli, załóżmy, mężczyzna, oczywiście to są tylko gdybania i przypuszczenia nie mające miejsca w prawdziwym życiu, nie miał wyboru? Co jeżeli kochałby swoją żonę ponad życie? A wiedział, że jeśli urodzi to dziecko to zginie? Postanawia (prawdopodobnie) w takim momencie traktować tą istotkę w brzuchu niczym zagrożenie. A zagrożenie, zwłaszcza dla A...Amandy, nazwijmy kobietę Amandą, trzeba zniszczyć. Za wszelką cenę. Żona chwilę potem grozi naszemu bohaterowi wezwaniem młodszej siostry bohatera (załóżmy, że jest ona nieletnią kryminalistko – tyranką), jeśli w ciągu kwadransa nie zabierze z mieszkania swojego „parszywego zadka”. Po przeniesieniu się do...np. Obozu herosów trio najważniejszych kobiet w jego życiu jest przeciwko niemu. Wszystkie uważają go za podłego dzieciobójcę. Dowiedział się, że istnieje takie słowo przez jeden z miliona obelżywych listów, które otrzymał od swojej siostry. Mama pisze mu tylko w smsach, że ją zawiódł. I, że nie jest za późno na naprawienie tego błędu. Amanda milczy. To jest jeszcze gorsze niż, gdyby krzyczała.
W końcu wraca do mieszkania. Tęskni za nią, musi się upewnić czy wszystko w porządku. No i musi się wymyć w normalnej łazience. Ma dość zabrudzonych pryszniców w obozie. Ale oczywiście bardziej mu zależy na żonie! Bo wiecie on naprawdę jest w porządku facetem, patrząc obiektywnie. nawet bardzo.
Zastaje je w salonie, wszystkie trzy. Najmłodsza chce go rozszarpać. Najstarsza patrzy na niego smutnym wzrokiem plus powstrzymuje najmłodszą od rozszarpywania. Amanda leży na kanapie, a mężczyzna nie wytrzymuje. Klęka obok niej i pyta czy wszystko w porządku. Ona tylko dotyka swojego okazałego brzucha i szepcze: „Posłuchaj jak jej bije serce, Glonomóżdżku”. O co wam chodzi? To w końcu często spotykana ksywka!!!
W każdym razie mężczyzna przykłada głowę do brzucha. Słyszy jak, gdzieś w środku żyje to małe stworzonko i wtedy wie, że nie może go zabić. To tak jakby tknął miłość, która łączy go z Amandą. To dziecko jest ich miłością. Kto je skrzywdzi, skrzywdzi Amandę. A teraz i jego.
„To Annarcy.”wyjaśnia Annabeth...znaczy się Amanda. Za długo, za poważnie. „ Annie...” uśmiecha się sam do siebie i powtarza znowu „Annie...moja Annie”. Zakładamy również, że bluzka kobiety wcale nie była mokra od jego łez. Reyna skończyła swój długi monolog. Zastanowiłem się czy tylko ja poczułem się jak na nudnej lekcji(„nudna lekcja” to trochę jak „masło maślane”, nie uważacie?) i kompletnie się wyłączyłem ze słuchania. Jeżeli wszyscy podeszli do sprawy podobnie to mogliśmy walczyć na ostateczną rozgrywkę w trakcie, której herosi będą się potykać o nogi współtowarzyszy i co chwilę zerkać na ściągi na rękach. Myślałem, że już zbliża się „dzwonek”, ale wtedy wyszedł Frank. Mój przyjaciel uśmiechnął się do mnie, a ja nie mogłem tego nie odwzajemnić. Choć był wysoki i muskularny nadal nie mogłem się pozbyć wrażenia, że stoi przede mną ten samo dobroduszny i ciapowaty chińczyk kanadyjskiego pochodzenia. Albo na odwrót. Pokazałem mu kciuk uniesiony do góry.
Odchrząknął: - A więc uznaliśmy...w sensie po wielu rozmowach z Reyną doszliśmy do wniosku, że właściwie nie pokonamy Chaosu w pojedynkę, bo to jednak trochę trudne.. - zaśmiał się nerwowo – Potrzebujemy pomocy innych kultur. Musi sprzymierzyć się z innymi bogami. Na rozmowy dyplomatyczne wybraliśmy grupę. Osoby wchodzące w jej skład:
Carter.
Nico.
Jason.
Piper.
Ja...
Reyna.
Nie wywołani rozeszli się. Została tylko nasza szóstka. No i Lena. W rzeczy samej rozpoczęła się krótka debata co, jak, kiedy i, że wcale nie wybrano nas z braku sympatii ze szczerymi życzeniami śmierci. Jakieś pięć minut przed końcem Lena i Nico ulotnili się. Poczekałem, aż Reyna powie „do jutra.” i pobiegłem za nimi. Nie mogłem nigdzie zauważyć nastoletniej pary gotów co zwykle nie jest takim trudnym zadaniem. Za to spotkałem Lissę i Toma. Ta pierwsza miała dość rozsądku, zachowała go może dlatego, że nie wgapiała się tak namiętnie w Toma jak on w nią, i na moje pytanie o moją siostrę i Nico wskazała bez słowa w lewo. Jej chłopak jednak równocześnie powiedział „domek Hadesa”. Nie zdążyli powstrzymać mnie przed błyskawicznym wparowaniem do wskazanego budynku. Są dwie wersje zdarzeń. Leny i ta prawdziwa.
Wersja Leny – całowali się z Nico na pożegnanie, kiedy stracił równowagę (poważnie? to przecież nie są zapasy!) i przewróciła lądując szczęśliwie na łóżko. Czym się przejmować? Zaczęli się śmiać i nadal całować.
Wersja Moja – chciała mnie wredna krowa zrobić wujkiem!
W parę chwil później ciągnąłem ją za ucho jednocześnie besztając podczas gdy ona targała mnie za włosy, szczypała, drapała i tak, gdy nazywasz się Lena Jackson umiesz wykonywać te wszystkie czynności naraz.
W końcu czarmowa Piper rozdzieliła nas:
- Kochasz swoją siostrę i wcale nie masz ochoty jej zabić – przemawiała łagodnie. Nawet w transie wydawało mi się to dość nierealnym stwierdzeniem, ale w końcu powlokłem się do domku Posejdona, gdzie czekała już na mnie wściekła Annabeth.
- Czy będziesz mi łaskaw powiedzieć – wysyczała – Dlaczego, kiedy zrezygnowałeś z zabicia naszego dziecka, stwierdziłeś, że wykończysz sam siebie?
- Chodzi ci o... - byłem, szczerze mówiąc, zbity z tropu.
- O to, że wiem o twojej wspaniałej misji.
- Jesteś wszechwiedząca, masz szpiegów …
Wyciągnęła gwałtownie pięść, myślałem, że chce mi przywalić. Jednak w zaciśniętej dłoni ściskała swoją bejsbolówkę.
- Albo użyłaś swojej czapki niewidki. No, tak to też jest jakaś opcja.
Podeszła do mnie, bardzo blisko.
- Wróć – poprosiła szeptem.
- Mam przecież dużo motywacji – pogłaskałem ją po motywacji. Uśmiechnęła się.
- Poprawne stwierdzenie. Może cię jednak nie zabiję.
Tej nocy nie spałem, tylko ją obserwowałem. Jeśli naprawdę nie uda mi się tym razem przeżyć to chcę, żeby moją ostatnią myślą było wspomnienie jej twarzy.
W pewnym momencie zbudziła się gwałtownie.
- Co jest? - patrzyła na mnie jakbym był duchem.
- Nic. Już wszystko w porządku.
Dobra, wiem, dość idiotyczne stwierdzenie jak na córkę Ateny w czasie odrodzenia Chaosu. Ale dopóki mieliśmy siebie nawzajem, to naprawdę wszystko było w porządku.

14 komentarzy:

  1. Jak słodko:3
    Ann... Matko... Przez ten prolog i dwa rozdziały tak troszku mi się płakać chce.... Musi iść Pan Idealny i Papier (Jason i Piper) (tak nie lubię ich i przepraszam wszystkich którzy ich lubią....)
    Rozdziały są.. Były... Mniejsza o to Super! XD
    Przepraszam, że mnie nie było.... Szkoła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też ich nie lubię XD
      To...chyba..dziękuję :D
      Rozumiem ;)

      Usuń
  2. Ekstra następny rozdział. Taki słodki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju...
    Zakochałam się w tym opowiadaniu ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakochałam się w tym komentarzu *.*
      Dziękuję, zawsze cudownie jest przeczytać taką opinię :D

      Usuń
  4. Genialny, dawno już nie komentowała, M:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M.! Kurczę jak się cieszę, bałam się, że przestałaś czytać.
      Jak zwykle dziękuję ;)

      Usuń
  5. Jak pisałem wcześniej wszystko genialne. Cudo nad cuda. Najlepszy blog jaki czytałem.

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko jak ja mogłam nie wchodzić ostatnio na tego bloga i opuścić to cudoo *.* Rozdział genialny, świetny i ogólnie cudowny. Lena i Nico jak zawsze poprawiają mi humor ;) Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, no ja tego nie wiem :)
      A mi za to taki komentarz poprawia humor ;)
      Dziękuję, na stówę się przyda :D

      Usuń
  7. O jaaa... :D Jesteś absolutnie genialna!!! Przeczytałam całego twojego bloga (zajęło mi to aż 3 dni [oczywiście w wolnych chwilach] z czego jestem bardzo zadowolona) Masz naprawdę niesamowity talent i jesteś... no po protu genialna :D Ale ponieważ jestem osobą bardzo uciążliwą i krytyczną mam parę uwag (wql nie do rozdziału tylko całej powieści). A mianowicie: (według mnie) nadajesz niektórym osobom te same charaktery, np. Lena, Lissa, Sandie są, jeśli chodzi o charakter prawie identyczne ;/ (Tylko Leny pod wpływem mej nikłej uwagi nie zmieniaj! Lena jest super! :D) Tak... I (tak wiem jestem niesamowicie krytyczna, co nie zmienia faktu że jesteś moim bogiem jeśli chodzi o pisanie ;D) Powinnaś nieco wolniej lecieć z akcją :) Oczywiście widać że twoje pisanie od początku do końca bardzo się zmieniło i to na lepsze. No. Rozpisałam się jak nwm co ;) Bede wdzięczna jeżeli to przeczytasz bo mi na twoim miejscu by się nie chciało :D No. I jesteś genialna. Kończe. A. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kobieto żartujesz sobie?! Kocham czytać długie komentarze (to nie znaczy, że tych krótkich nie <3)
      Z tymi charakterami to racja, ale nie umiem inaczej. Sadie jest Riordana - jej nie zmienię. Lena miała być taką młodszą, trochę dziecinną, dziewczęcą wersją Percy'ego. A Lissa, cóż mam nadzieję, że dostrzeżesz jakieś zmiany w następnym rozdziale :D
      Wiem i cieszę się, że inni tez to widzą. Z tą akcją nie umiem chyba bardziej zwolnić. Tak, tak. Dziesięć mniej ratuje życie - ale trudno.
      Dziękuję Aria Pl.

      Usuń