niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział XIII - Widziałam śmierć Annabeth, rozpacz Percy'ego i ...Lenę w sukience!!! - Perspektywa Lissy


    Rozdział 13
    Oświadczam wszem i wobec, że chyba nikt i nic nigdy nie zaskoczy mnie bardziej niż osoba Heleny Jackson. Ta nieokrzesana, czternastoletnia córka Posejdona najpierw upiła boga wina, a następnie sama zemdlała od nadmiaru alkoholu, a ostatnim jej słowami przed utratą przytomności było: „ Świnia robi mumu, a krowa robi kwi kwi...”. Co więcej jej występek pociągnął za sobą inny tragiczny ciąg wydarzeń. Percy urażony tym, że jego nieletnia siostra się upiła, a on nie ma ani jednego promila we krwi...wychlał dwie butelki. Rzecz jasna na tym się nie skończyło, gdyż oczywiście syn Posejdona( stwierdzam, że dzieci pana mórz ciągnie do wody w postaci spirytusu) poczęstował Toma, który nie poczuł się najlepiej po alkoholu. Teraz cała trójka znajdowała się na tyłach mojego Royc – Royca( o tak mam boskie auto, co z tego, że nie mogę go prowadzić, ten fakt wcale nie zmniejsza mojej satysfakcji). W każdym razie Annabeth została zmuszona do prowadzenia pojazdu. W czym kłopot? Córka Ateny jeździła tak przepisowo, iż obawiałam się, że zanim dotrzemy do Rei to świat zdąży ulec zagładzie! Głupie Zakopiańskie korki! Zaklinam was! Siedziałam na przednim siedzeniu pasażera. Spojrzałam w lusterko na naszych alkoholików. Lena rozłożyła się na całą szerokość tylnych siedzeń. Głowa dziewczyny spoczywała na kolanach jej brata( nie chcę wiedzieć co służyło jej za poduszkę), tułów leżał na środkowym siedzeniu, a nogi odziane w ciężkie glany ułożone były na siedzeniu, na którym spał Tom z głową opartą o szybę. Patrząc tak na rodzeństwo Jacksonów wtulonych w siebie zauważyłam jak bardzo są do siebie podobni. Obydwoje mieli czarne zmierzwione włosy praktycznie tej samej długości. Z ich ust wypływała ślina. Był to rozczulający widok. Annabeth zauważyła, że przyglądam się im i uśmiechnęła się lekko.
  • Patrz Lisso i ucz się. Tak wygląda wzorowy heros ratujący świat – powiedziała ironicznie. Parsknęłam rozbawiona.
  • Rzeczywiście – ja też uśmiechnęłam się do Annabeth. Dziwne, nigdy nie spodziewałam się, że będziemy przyjaciółkami, a wszystko wskazywało na to, że jesteśmy na dobrej drodze, żeby nimi zostać.
  • Też się dziwię, że się dogadujemy – oznajmiła Annabeth jakby czytając mi w myślach – Irytowałaś mnie wcześniej, bo ciągle gapiłaś się na Percy'ego.
  • Podobał mi się na początku, aż do chwili, kiedy poznałam... - w ostatniej chwili ugryzłam się w język.
  • Toma? - Annabeth jest naprawdę inteligentna. Nic się przed nią nie ukryje. Przytaknęłam głową wzdychając ciężko.
  • O co ostatnio wam poszło? No wiesz na tej polanie – rzuciła, ale chwilę potem dodała – ale wiesz, jak nie chcesz to nie mów. Nie nalegam.
    Ponownie ciężkie westchnięcie wydobyło się z moich ust.
  • Nie, mogę ci powiedzieć. To nic osobistego. Pamiętasz Lucy?
    Pokiwała głowa na znak, że pamięta: - To ta, która dała nam Kakao?
  • Tak. To w jej domu Tom urządził mini „ Miss Polonię” - uściśliłam – W każdym razie Tom powiedział, że musimy jej pomóc. Za wszelką cenę. Mówiłam mu, że zrobimy co w naszej mocy, ale przede wszystkim musimy pogadać z Reą. A on na to...pamiętam, że ujął to dokładnie tak: „ Lissa to jest ważniejsze od twojej głupiej misji”..
  • I to cię tak zabolało? - pytanie Annabeth utwierdziło mnie w przekonaniu, że ona wie o co mi chodzi. To mnie najbardziej w tym wszystkim ugodziło. Siedziałyśmy w milczeniu w słuchane w równomierne buczenie silnika.
  • Może ty też się prześpisz? - Annabeth mówiąc to rzuciła wymowne spojrzenie w stronę naszych pijanych herosów.
  • Mogę. W sumie co mi tam... - stwierdziłam. Zamknęłam oczy wtulając policzek w szybę. Poczułam się znowu tak jak w samolocie. Znowu miałam sny. Prorocze sny...
    .....................................................................................
    Stałam w jakimś pokoju. Za oknem padał deszcz stukając niemiłosiernie w szyby. Usłyszałam odgłos piszącego długopisu. Obejrzałam się w tamta stronę. Przy biurku siedziała znajoma, dziewczęca sylwetka z burzą rudych loków spiętych w niezgrabną kitkę...
  • Lucy – krzyknęłam. Dziewczyna nie odwróciła się. Nadal zawzięcie bazgrała coś na kartce. W pewnym momencie zgniotła ją i rzuciła za siebie. Kartka wylądowała u moich stóp. Spojrzałam na nią. Cała była zabazgrolona serduszkami z: L+T=Love albo z imieniem: Tom. Podeszłam powoli do dziewczyny i zajrzałam jej przez ramię. Na kolejnej kartce szkicowała portret. Przedstawiał on Toma. W głowie zabrzmiał mi rozmarzony głos mojej matki: „ Będziesz miała konkurencję kochaniutka. Oj tak. Zawody miłosne są takie słodkie.”

Wynoś się z mojej głowy” - zdążyłam pomyśleć zanim sceneria zmieniła się, a ja znalazłam się w innym miejscu. Podziemie. Nad łąkami Asfeldowymi widniał pałac Hadesa.

Obok znajdowała się willa z czarnego marmuru. Wydawało mi się, ze wiszę w powietrzu nad całym królestwem zmarłych. Mój wzrok padł na balkon willi. Stała tam piękna kobieta koło osiemnastki. Czarne włosy opadały wokół bladej i dumnej twarzy splecione misternie złotymi wstążkami. Ciało skąpane było w czarną aksamitną suknię godną królowej. Ciemno – niebieskie oczy nieznajomej utkwione były w dal. Nagle na jej twarzy pojawił się lekki, sarkastyczny uśmiech. Po nim ją poznałam. Lena. Scena znowu się rozwiała. Percy i Annabeth całowali się. Dziewczyna ubrana była w suknię ślubną, a chłopak w garnitur( on i garnitur?). I znowu byłam w innym miejscu. Annabeth stała oparta o jakiś namiot. Wokół niej roztaczało się coś co wyglądało jak kemping. Tyle, że nastolatki, które biegały od namiotu do namiotu były herosami. Zapytacie skąd to wiem? Nie, nie mam żadnego szóstego zmysłu, który pozwala mi odróżniać herosów od zwykłych ludzi. Po prostu tylko półbogowie biegają z śmiercionośną bronią i w pełnej zbroi. Chociaż widziałam w jednym parku takich maniaków...dobra nieważne. Powiem wam tylko tyle, że nie są to miłe wspomnienia. Przyjrzałam się dokładniej twarzy córki Ateny. Spływały po niej pojedyncze łzy, a w oczach widniała rozpacz.

  • Percy, gdzie jesteś? - szepnęła do siebie przełykając łzy. Chciałam odpowiedzieć jej, że osoba, za którą płacze właśnie jest na tyłach mojego samochodu upity jak świnia, a ona prowadzi ten pojazd...Aaa. Teraz zakumałam. To przyszłość. Punkt inteligencji dla Lissy! Ponownie świat zawirował, a ja znalazłam się w innym miejscu. Annabeth leżała umierająca, a Percy trzymał ją za rękę i krzyczał jak szalony przez łzy: - Ann, proszę cię..Nie opuszczaj mnie! Kocham cię...słyszysz? Kocham! Kocham jak głupi!!
  • Glonomóżdżku – wychrypiała z trudem Annabeth – Dziękuję ci...za wszystko...Ko..
    Twarz córki Ateny zastygła w bezruchu. Oczy były utkwione w jednym punkcie, nadal otwarte. Z ust Percy'ego wydobyło się głośne: - Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!
    Potem rozszlochał się, a jego głowa osunęła się na brzuch córki Ateny. Jego ukochana umarła. Scena ponownie zmieniła się. Przez jakąś polanę biegła dziewczyna. Wyglądała zupełnie jak Annabeth.
  • Annarcy – krzyknął jakiś chłopak, który biegł za nią – poczekaj!
    Jaka Annarcy – pomyślałam – To Annabeth, idioto”. Dziewczyna zatrzymała się i odwróciła tak, że zobaczyłam jej twarz. Była łudząco podobna do Annabeth, ale to nie była ona. Miała niebieskie oczy i uśmiech jak Lena albo Percy. Obraz ponownie się zmienił. Tom płynął egipską łodzią przez rzekę z...ognia. „ Duat” - podpowiedział mi mój egipski instynkt, który brzmiał jak głos Cartera. Spojrzałam na Toma. Miał błędne spojrzenie. Wyglądał na starszego. Na twarzy miał lekki zarost.
  • Lissa.. - szepnął sam do siebie. Chciałam mu coś odpowiedzieć. Krzyknąć, że jestem tutaj, pokazać mu swoją obecność, ale nie zdążyłam. Mój sen się skończył...
    .....................................................................................
    Obudziłam się. Staliśmy pod jakąś góralską chatą.
  • Co się stało czemu tu stoimy? - zapytałam przeciągając się. Annabeth pokazała mi skinięciem głową Toma. Był bardzo czymś zaaferowany.
  • Muszę tam iść – upierał się. Percy zagradzał mu drzwi.
  • Najpierw mi powiesz po co – oświadczył stanowczo syn Posejdona.
  • O co chodzi? - zapytałam. Tom rzucił mi żałosne spojrzenie.
  • Tylko tak mogę jej pomóc. Przyśnił mi się Hermes. Powiedział, że tylko tak mogę jej pomóc – I znowu temat Lucy. Nie lubię jej. Ale to dla niego ważne...
  • Zgoda – ucięłam krótko kłótnię. Wszyscy spojrzeli na mnie w zdumieniu. No dobra. Nie wszyscy. Lena dźwignęła się na swoim siedzeniu i powiedziała: - Gdzie moje kaczuszki?
    Nadal była pijana. Wyszliśmy w końcu z auta i weszliśmy do chaty.
  • Haluu – zawołała Lena na cały głos. Nagle Annabeth krzyknęła. Ziemia zapadła się pod jej stopami.
  • An?! - ryknął za nią Percy. Zewsząd rozległ się męski zachrypnięty głos: - Ty będziesz moją żoną. Jesteś idealna...
  • ...........................................................................................................................................................
  • Mam nadzieję, że się podoba. Krótki do bani.

1 komentarz: