piątek, 20 listopada 2015

Are you, are you

Drodzy czytelnicy!
Zaświadczam iż, że, ponieważ, bo z faktu (może niektórym znanemu) premiery Kosogłosa <3 rozdział nie pojawi się dzisiaj. Wstawię go jednak w tym tygodniu i mam pytanie czy wolicie go w inny dzień tygodnia (dwa rozdziały w ciągu tygodnia) czy, żeby się pojawił w piątek (dwa rodziały jednego dnia). Na pocieszenie krótki one shot napisany dawno temu.
Z DEDYKACJĄ DLA WSZYSTKICH, KTÓRZY MAJĄ TERAZ OCHOTĘ RZUCIĆ CZYMŚ W MONITOR. Piper nie lubiła, gdy bogowie ingerowali w jej życie. Zwłaszcza jeśli chodziło o życie uczuciowe. I zwłaszcza, gdy byli z nią spokrewnieni i równie świrnięci jak jej matka Afrodyta...
Strzała śmignęła nad jej głową. Jeszcze trochę, a wyglądałaby jak zmasakrowany jednorożec!
- Odwal się! - krzyknęła w przestrzeń do swojego niewidzialnego przeciwnika – Mam w nosie tę waszą durną zasadę! Nie będę łamać komuś serca, bo ty i mama tak sobie ubzduraliście!
Jego śmiech rozbrzmiewał zza jej pleców. Chwilę potem grot strzały niemal przebił jej ramię.
- Och, siostro, ależ to tradycja – żachnął się melodyjny, delikatny głos – Powiedz – tym razem Piper miała wrażenie, że szepcze jej wprost do ucha – Kto ci tak zawrócił w głowie, że łamiesz dla niego zasady? Kto jest twoją miłością?
- Nikt! Po prostu uważam, że to było bez sensu! - Córka Afrodyty odsunęła się gwałtownie, czerwieniąc się na twarzy – To było niesprawiedliwe wobec innych!
- Kłamiesz.
Piper z trudem trzymała ciasną mentalną barierę wokół swojego umysłu. Przypominało to wciskanie na siłę czapki z dzieciństwa na głowę. Czuła prawie namacalny ból nie mogąc myśleć o nim. O osobie, która jej się podobała. Piper była zmuszona do ochrony swych myśli już od kilku tygodni. Eros nie dawał jej spokoju ciągle próbując wyciągnąć z niej kogo kocha. Jej przyrodni boski brat był na nią wściekły. Aż dziw, że jeszcze nie zamienił jej w kupkę pół czirokeskiego popiołu. Chociaż Piper uznała, iż byłoby to mniej męczące niż niespodziewane wizyty boga miłości i włamywanie się do jej umysłu. Eros nie dawał jej spokoju odkąd została grupową domku Afrodyty i obaliła panujący tam tak zwany „rytuał przejścia”. Polegał on na rozkochaniu w sobie kogoś, a następnie zerwanie z nim. Jak łatwo się domyśleć nie ucieszyło to jej matki, która nasyłała na nią teraz swojego starszego syna, aby „nawrócił” Piper w jej przekonaniach.
- Powiedz, kto ci tak zawrócił w głowie? Nie zrobię mu krzywdy.
- Jasne, już ci wierzę – wymamrotała. Trzask! Gałąź nad jej głową złamała się. Piper odskoczyła na bok, ale potknęła się o wystający z ziemi konar. Wylądowała na tyłku. Zaledwie na sekundę w jej zaskoczonym umyśle mignął obraz syna Jupitera..., ale tyle wystarczało.
- Ha! - wykrzyknął uradowany Eros – A więc to on!
Twarz boga miłości pojawiła się, widniał na niej szeroki i triumfalny uśmiech. Piper po raz pierwszy go zobaczyła! Zawsze słyszała jego głos, cóż teraz, gdy osiągnął swój cel i nie musiał jej atakować z zaskoczenia najwyraźniej uznał, że może jej się objawić. Miała ochotę mu przywalić w twarz! Eros jednak miał inne plany.
- A więc, żegnaj siostro! - zawołał wesoło i poleciał (tak uniósł się w powietrze) w stronę obozu.
- Nie, czekaj! - Piper puściła się za nim biegiem. Znajdowali się wśród drzew w lekkim oddaleniu od obozu. Dziewczyna w myślach zrobiła listę miejsc, w których mógł się znajdować Jason, nie miała żadnych wątpliwości, że Eros będzie go szukał. Nie będzie go w pawilonie jadalnym – obiad już był, a do kolacji jeszcze daleko. Z tego co pamiętała w tym momencie nie miał zajęć. Mógł więc być wszędzie! Nad jeziorem, w swoim domku...I wtedy ją olśniło! No, jasne! Pomagał Leo i reszcie dzieciaków od Hefajstosa w budowie Argo II! Zaklęła cicho pod nosem. Szkielet statku i budowy nad nim trwały całkiem niedaleko! Piper przyspieszyła. Gdy wypadła zza drzew jej oczom ukazał się Argo II. Nawet sam szkielet z rusztowaniami wyglądał naprawdę okazale zdaniem dziewczyny. Ale teraz nie czas był na jego podziwianie. Szybko rozejrzała się w jego poszukiwaniu. Dostrzegła Leo kłócącego się, z którymś ze swoich przyrodnich braci o to, że na statku powinna być cegła. Jeden z egzemplarzy trzymał ręce i wymachiwał nim tak energicznie, iż dziewczyna czuła, że nie może to się skończyć dobrze. Teraz jednak miała większy problem na głowie. Konkretnie boga miłości ścigającego jej (nie) chłopaka.
- Piper, hej, co ty tu robisz? - Stał zaledwie kilka metrów od niej. Jasne włosy miał zmierzwione, oczy błyszczały radośnie, a jego uśmiech był tak cudowny, że przez chwilę przestała się martwić. Ale chwilę później dostrzegła Kupidyna. Stał na gałęzi jednego z drzewa. Celował z łuku prosto w Jasona.
- Nie! - zdołała z siebie wydusić.
I wtedy wiele rzeczy wydarzyło się naraz. Leo wrzasnął „uwaga!”. Kupidyn puścił napiętą cięciwę. Upuszczona z góry cegła leciała na Jasona. On uniósł głowę. Strzała miłości utkwiła w jego udzie.
Bum!!!

- Jason! Jason! - Piper odkąd cegła przygrzmociła synowi Jupitera, podała mu cały zapas ambrozji, który miała przy sobie Nyssa – jedna z córek Hefajstosa – Hej! Ocknij się! Żył, miał tętno. Wyczuła jego oddech, gdy przyłożyła mu ucho do ust. To czemu się jeszcze nie przebudził?!
Jęknął cicho i otworzył oczy.
- Jason! - załkała z ulgi – Ty żyjesz!
- Stary, sorry – wtrącił Leo wychylając się zza jej ramienia – Naprawdę nie chciałem, żebyś oberwał cegłą. To był wypadek!
Może Jason był synem władcy błyskawic, ale to Piper posłała iście piorunujące spojrzenie przyjacielowi.
- Gdzie ona jest? - wybełkotał pół przytomnie – Gdzie moja piękność?
Dziewczyna zesztywniała. Bo chyba nie chodzi mu o nią...?
- Och, jej idealna figura! Jej słodka czerwona barwa! Jej twardy charakter! - zawodził Jason – Och, jakże ona jest cudna!
Syn Jupitera podniósł się, wyminął Piper jakby była powietrzem i...chwycił cegłę, która jeszcze przed chwilą uderzyła go w głowę. Przytulił ją mocno do piersi.
- Ukochana! Umierałem z tęsknoty za tobą! - wyznał – Me serce raduje się na twój widok! I następnie z cegłą w ramionach ruszył żwawym i radosnym krokiem w stronę sosny Thalii zostawiając wszystkich w osłupieniu.
- Musimy iść za nim – powiedziała Piper do Leo – Może sobie zrobić krzywdę. Jest pod działaniem strzały Erosa!
- Yyy? - zapytał Leo nadal wpatrując się z dziwieniem w sylwetkę oddalającego się Jasona.
- Chodź, wyjaśnię ci wszystko po drodze – chwyciła go za rękę i pociągnęła za sobą.

To był najprawdopodobniej najdziwniejszy i najgorszy dzień w życiu Piper. Zawsze zdawała sobie sprawę, że jest wiele ładniejszych i znacznie lepszych dziewczyn od niej i Jason kiedyś jedną z nich może zacząć się spotykać...Ale, żeby wolał zwykłego pustaka (i to dosłownie) od niej?! Piper nie miała, aż tak niskiego poczucia własnej wartości! Przez kolejne pół dnia razem z Leonem śledzili syna Jupitera i jego...hm... „towarzyszkę”. Najpierw spacerowali po molo. Jason kupił cegle balonik w kształcie serduszka. Przez cały czas mówił o tym jaka jest inteligentna i zabawna. Oraz niesamowicie piękna.
Piper zgrzytając zębami liczyła w myślach do dziesięciu. Bała się, że na jej ataku złości mógłby ucierpieć również Jason.
Potem był wypad do wesołego miasteczka. Miała ochotę nabić się na własny sztylet! Od tego dnia Piper stwierdziła, że już nigdy nie będzie umiała patrzeć na cegły z sympatią. Obecnie znajdowali się na placu budowy. Piper i Leo ukryli się w stercie desek obserwując uważnie zakochaną parę.
- Wiesz, chciałem ci to powiedzieć od dawna – zaczął Jason, cegła milczała (kto by pomyślał) – Ale jesteś dla mnie ważna odkąd cię tylko zobaczyłem. I ja chyba...ja cię chyba... - zająknął się – Kocham cię – wydusił. Pochylił się i ...Piper poczuła mdłości i jednocześnie wściekłość. Tego było już za wiele. Szybko jak strzała wybiegła z kryjówki, wyrwała cegłę Jasonowi, wskoczyła na około dwumetrową skrzynkę i cisnęła nią w ziemię...
Syn Jupitera próbował chwycić cegłę i ...znowu dostał nią w głowę!

- Jason! - poklepała go energicznie po policzku, bogom dzięki Leo miał przy sobie troszkę ambrozji! - Jason!
Chłopak uchylił delikatnie powieki. Piper powstrzymała się z rzuceniem mu się na szyję. - Co się...co się ze mną stało? - podrapał się po głowie – I gdzie my jesteśmy? Leo i Piper wymienili spojrzenia.
- To dość długa historia, uwierz...
I opowiedzieli mu co się działo przez najbliższe popołudnie.
- Na Zeusa! - ukrył twarz w dłoniach – Nie mogę uwierzyć, że kręciłem z pustakiem. Ale siara!
- No... - zaczął Leo, ale znając jego zdolności do pocieszania (w tym przypadku ich brak) Piper uciszyła go szturchnięciem w żebra.
- Przykro mi, że musiałaś to oglądać – przeprosił ją Jason.
- Nic nie szkodzi, to bardziej moja wina, wiesz to ja się naraziłam Erosowi – zaczerwieniła się, jedynym szczegółem w opowieści jaką pominęła był fakt, że Jason jej się podobał- Ale ogółem nie obwiniaj się. To było nawet śmieszne – uśmiechnęła się lekko.
Zachichotał.
- Debilne?
- Zależy od punktu...
- Aha, fajnie, że zwracacie na mnie uwagę – wymamrotał Leo – To ja chyba pójdę... - i wycofał się. Nie zwrócili na to większej uwagi.
- Pamiętasz coś z pocałunku? No wiesz tego z cegłą? - zapytała nieśmiało Piper.
- Nie...
- Aha.
- Ale – zrobił się czerwony na twarzy – Założę się...że...że...
- Wyglądasz jakbyś miał się udusić perfumami Drew! - zaśmiała się.
- Założę się, że całujesz o wiele lepiej – powiedział, a jego głos był o wiele głębszy, niższy i męski.
- Też tak sądzę! - roześmiała się ponownie.
I, gdy ich usta zetknęły się, a zachodzące słońce rzucało promienie na ich twarze Piper pomyślała, że ten dzień był całkiem przyjemny...

6 komentarzy:

  1. Kochana. Nie mam czasu na cały tekst. ALE ŁĄCZMY SIĘ W SILE TRYBUCI!!! Mój podjar... Idę dzisiaj na nocny maraton w Heliosie... <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieee!!! A tak czekał na ten rozdział! Co pięć minut wchodziłem tu i nic!! Prawie nauczyciel skonfiskował telefon. No nic nie mam wyboru muszę czekać. I oddaję głosy na wszystkie głosowania. Jestem za Magnusem w tej serii i za wstawieniem dwóch rozdziałów w piątek. Trochę dłużej poczekam ale będzie więcej czytania. Mam nadzieje że w następny piątek już to będzie dzień. Na koniec życzę miłego oglądania.
    Twój wielki/a fan lub fanka SZ.

    OdpowiedzUsuń
  3. PS one shot trochę psychiczny i rozsmiesza do łez. I taką cię lubię! SZ.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgodze się z FANką/em powyżej, że ten one shot jest mega psychiczny i zajebisty. O masakra, skąd ty masz takie pomysły!!!!!! BRAVO!!!! M

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne!!! Serio, żarty, fabuła, opisy i ostatnia scena... 💖 ogólnie nie przepadam za Jasper, nie nie lubię, jest mi obojętny, ale w twoim wydaniu wyszedł pierwsza klasa 👌😏 powinnaś pisać więcej one-shotow, wydaję mi się że jest lepszy od standardowego rozdziału, bo czasami masz problem z pozbieraniem fabuły. Chociaż z drugiej strony one-shoty nie trzymają w napięciu tak jak opowiadania rozdziałowe. Wspominałaś coś o zmianie szablonu, ja jeszcze raz polecam ci demigods grafic (czy jakoś tak) bo robią przecudowne wyglądy blogów. Nadal masz zamiar zmieniać? Jestem za jak najszybszym wstawieniem nowego rozdziału i dzięki za dedykacje... Xd
    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej widzę że co do szablonu już odpisałaś. Sorka, dopiero teraz przeczytałam. Masowy mord... Brzmi świetnie😆

      Usuń