piątek, 27 listopada 2015

Rozdział VI

Napiszę zaległy rozdział innym razem. Przepraszam, nie mam siły, nie mam weny, mam rąbniętych nauczycieli...
Jej uśmiech, jasnoniebieskie roziskrzone oczy i falujące na wietrze włosy...I rozpłaszczony na kartonie nos. Mój nos. Na lewitującym kartonie. A nie – mój błąd – przecież kartony nie umieją latać, to by było głupie. Jak mogłem nie zauważyć, że ten karton ma nogi? Patykowate, odziane w czarne rurki i glany. Do kompletu pojawiła się drobna twarz o jasnej cerze otoczona czarnymi włosami.
- Buzi-buzi się zachciało, co? Kartonofile wszędzie, co się z tym światem porobiło – pokręciła głową, a przechodząc obok mnie dodała – Lissie pewnie byłoby smutno, gdyby dowiedziała się, że ma konkurencję w pierwszym lepszym pudle.
Moja kuzynka zwykle jeśli wzbudza w ludziach jakiekolwiek przemyślenia dotyczą one tego czy dwadzieścia pięć lat za zabójstwo, w niektórych przypadkach nie opłaca się...? Tymczasem uwaga Leny kazała mi zastanowić się nad rzeczą najistotniejszą (maleńka podpowiedź: to nie jest „co zrobić z ciałem?”), a właściwie osobą. Najważniejszą na świecie. Kto obstawiał Lissę, chyba nie muszą mówić, że wygrał. Jeżeli ktoś jednak pomyślał „Tom Morel” to ma u mnie cukierka. Jeśli przeżyję wojnę. Przykry komunikat, dla lubiących cukierki – nie będzie cukierków. Czy nas związek ma sens? Jak tak to czemu nadal czuję się tą samą niepewność, gdy jeszcze nie chodziliśmy ze sobą? Akurat na to pytanie sam za dobrze znałem odpowiedź. Lissa Hariri jest jedyną osobą, przy której mogę naprawdę żyć. I tylko ona może mnie naprawdę zabić. No i Sadie Kane w każdym momencie gotowa zamienić mnie w gryfa, jeśli okażę się...przepraszam, gdy zdobędzie dowody na to, że nie jestem godny jej przyjaciółki. Na samą myśl wzdrygnąłem się. Nagle ktoś chwycił mnie od tyłu. Moją szyję oplatały smukłe i opalone ramiona.
- Nie pracujesz? - chuchnęła prosto w moje ucho – Nie ładnie.
- Ty też nie pracujesz – powiedziałem.
- Zawsze musisz być taki drobiazgowy? - przekręciła się tak, że teraz staliśmy twarzą do siebie. Bardzo blisko. Czubki naszych nosów stykały się ze sobą.
- Hm..eee..yyy... - czułem, że się czerwienię i nie mogę wystękać ani słowa, chyba znalazłem przyczynę tego, że się tak rzadko całujemy – To..dopiero postój?
Wskazałem na grupkę herosów, którym Lena rozdawała chipsy, batony i dietetyczną colę (sponsorem zabójczo świetnej wojny jest Pan D.) ze znanego już wam kartonu.
- Widzę, że ktoś tu nie może doczekać się potworów – roześmiała się – To kiedy Lucy przyjedzie? No, wiesz, że żartuję – stuknęła mnie lekko w ramię – Chodźmy.
- Gdzie? - chyba w moim głosie zabrzmiało dość nieufności, żeby ponownie parsknęła. - Na spacer, głupku. Tak o, bez celu. Przejść się.
Skinąłem tylko głową. Szliśmy w milczeniu powoli, nie myśląc dokąd idziemy. Zagłębialiśmy się powoli w las, przy którym zatrzymały się samochody rzymian. Przez chwilę Lissa patrzyła na mnie wyczekująco. Tak samo jak wielkie żółte ślepie, które pokazało się obok nas. Odskoczyliśmy w ostatniej, unikając pożarcia przez jeden z łbów hydry. Znaleźliśmy się z Lissą po dwóch przeciwległych stronach potwora. Nie mogłem jej dostrzec, ale byłem pewny, że jest żywa i względnie bezpieczna. Na razie. Przywołałem z Duat mój łuk i strzałę. Błyskawicznie nałożyłem ją na cięciwę i równie szybko wycelowałem w serce. Puściłem. Grot wbił się w sam środek klatki piersiowej hydry. To jest zazwyczaj ten moment, gdy można zabrać dziewczynę na zwycięskie frytki w nagrodę za męstwo. Ale hydra tylko zerknęła z irytacją na swoją krew i warknęła wyginając wszystkie szyje. Wtedy pod jednym z łbów dostrzegłem lśniący hieroglif. Czyli jest też związana z Egiptem. Czyli musi go pokonać i mag i heros wspólnie. Zobaczyłem Lissę. Ona myślała o tym samym co ja. Rzuci zaklęcie, a ja wypuszczę strzałę. Uskoczyłem przed dwoma naraz paszczami. Lissa rysowała wokół siebie obronny krąg. W chwili, gdy skończy wypowiadać formułę najprawdopodobniej zemdleje i będzie bezbronna. Muszę trafić w tym samym momencie, kiedy rzuci zaklęcie – inaczej zginie. Popatrzyłem jej w oczy – musiała zdawać sobie sprawę z ryzyka jakie na siebie ściąga – ale zobaczyłem tam coś o wiele gorszego niż z strach. Jego brak. Zaufanie. Przekonanie, że jej nie zawiodę. Lissa krzyknęła, a ja puściłem cięciwę. Bestia odepchnęła ją łapą, ale w chwili, gdy moja dziewczyna osunęła się nieprzytomna na ziemię. Z serca hydry wystawało ostrze sztyletu. Po chwili obok niego zmaterializowała się smukła dziewczyna w pomarańczowej koszulce z rozwianymi blond lokami. Annabeth Chase przybyła nam na pomoc.

13 komentarzy:

  1. Rozdział trochę krótki i trochę mało się dzieje. Czekam na następny. SZ.

    OdpowiedzUsuń
  2. Spoko rozdział, na początku nie mogłam go zrozumieć, mam prośbę czy mogłabyś zawsze pisać z czyjej perspektywy jest rozdział, bo nie mogłam się domyślić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko znajdę chwilę we wszystkich rozdziałach ponaprawiam takie luki ;)

      Usuń
  3. Zgodzę się z mim przedmówcą (a może raczej: Przedpisarzem, przedkomentatorem). Na początku w ogóle nie rozumiałam o co chodzi. Rozdział średnio mi się podobał. Oczywiście to nie znaczy że wszystko było złe. Może to trochę dlatego, że nie przepadam za Tomem. Ale wiesz, tylko nie poddawaj się (byłam już świadkiem, że autor nie miał przez chwile weny, albo dostał zły komentarz i przestawał pisać). Super wejście Annabeth i bardzo ZŁY (i okrutny) żart z cukierkiem -na prawde

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry, ale przypadkowo kliknęłam na telefonie opublikuj i...
      ...-na prawdę miałam na niego ochotę 😞 pisz dzielnie dalej! Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, bo wiesz z każdym rozdziałem zbliżamy się do wojny! A wojny są super: Giną tam ludzie, a wszystkie najromantyczniejsze sceny dzieją się kiedy? - po lub w trakcie wojny 😏

      Usuń
    2. Dziękuję za miłe słowa :) Z tego rozdziału też jestem niezadowolona, dlatego cieszę się, że jesteś wyrozumiała.
      Wojna :3 Spokojnie jeszcze trochę

      Usuń
    3. Pytanko: Będzie Sanubis? :3

      Usuń
    4. Może nie dużo, ale będzie

      Usuń
  4. Hej przed chwilą przeglądałem drugą serię i jest tam coś napisane o o tajemniczej rozmowie Cartera i Zyi (Rozdział VII cz.II - Wszyscy mdleją). Możesz napisać o co chodzi w tej rozmowie? Potem nie jest to wyjaśnione. SZ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziło mniej więcej o to, że Ziya (jako oko Ra w p[ierwszej wojnie z Chaosem) wiedziała o jego ponownym powrocie i powiedziała o tym Carterowi

      Usuń
    2. Dzięki wielkie =)

      Usuń
  5. Co z rozdziałem? Kiedy next? -K.

    OdpowiedzUsuń