- Pan Magnus wita i życzy przyjemnej śmierci – ryknął z głośników głęboki i męski głos speakera. Bo grunt to miła obsługa.
- A. Czyli to jest ta sławna wikińska gościnność – zauważył ponuro Nico.
- Naturalnie – syn Hadesa nie spodziewał się, że ktoś mu odpowie, więc wzdrygnął się lekko ponownie słysząc baryton – Już pierwsi z naszych przodków...znaczy pana Magnusa przodków, ja nie mam przodków. Pierwsi wikingowie zapoczątkowali tradycję tej otwartości i witali turystów na wiele sposobów. Wprost tracili głowy z podziwu dla otwartości wikingów!
- Czy można było odzyskać je potem w formie, czy ja wiem...breloczka? - czarny humor może pomaga dzieciom Hadesa, ale mi zdecydowanie nie. Zwłaszcza, kiedy wesoły, nie mający żadnego ustalonego źródła głos informuje mnie o rychłej śmierci.
- Tsosom... - Percy najwyraźniej znajdował się we własnym świecie między piciem a Kacem, w obrębie „weeeeźciemie na izbee wytrzetweń.” Moim oficjalnym postanowieniem noworocznym stało się „Zero misji z herosami uzależnionymi od alkoholu. I cukierków.”
- Hmmm...to bardzo ciekawe pytanie. Nie wiem czy preferowano akurat tą formę zwracania kończyn...
- Wikkkiii!!! - wrzasnął syn Posejdona potrząsając moim ramieniem.
- ...ngowie, tak, Percy, tak się nazywali. Gratulacje. A teraz się przymknij – sekundę po wypowiedzeniu tych słów zdałem sobie sprawę, że zaczynam brzmieć jak moja siostra. Nie dobrze.
- Tekie PSSSYYY! - mała poprawka do mojego postanowienia: „Zero misji z herosami uzależnionymi od alkoholu. I cukierków. W dziwnych momentach mających ochotę na Gangam Style!”
- Lupppa – poparł go niemniej uwalony Jason. Nie jestem pewien czy to słowo czy też ciche warknięcie, regularnie zagłuszane przez głos speakera, naprowadziło mnie na właściwy trop. Obróciłem się w stronę, w którą kierowały się głowy całej trójki herosów. W odpowiednim momencie, żeby stanąć oko w oko z ogromnym wilkiem. Dobra wiadomość jest taka – odsunąłem się. Zła, (pomijając oczywiście fakt, że zostałem uwięziony z bandą nietrzeźwych herosów i polujących na nas wilków)? Niedostatecznie szybko.
Ból w ramieniu był tak silny, że pozazdrościłem krówkom i świnkom. One są przynajmniej martwe, kiedy je konsumujemy. Wilk najwyraźniej nie miał problemu z tym, że jego jedzenie się rusza (ledwo, ale jednak) – dowodem tego był śnieżnobiały kieł wbity w moją skórę aż do kości.
Wilk przeleciawszy obok mnie, wyhamował zaczepiając pazurami o podłogę. Zawył gniewnie (zęby nie odrastają podobnie jak kończyny – skomentował speaker) i wybił się z tylnych łap. Tym razem byłem przygotowany. Moje Duat otworzyło się idealnie nad łbem zwierzęcia. Chepesz walnął go ostrzem w kark i...zachował się zupełnie jak bumerang. Gdyby nie refleks i siła Horusa pewnie nie miałbym ręki, ale od czego jest się okiem(Sadie mówi, że to rzeczywiście bardzo sexy, zamknij się Sadie)? Chwyciłem w powietrzu uchwyt chepesza. Wilk otrząsnął się z szoku i teraz ponownie obnażył kły, a moje ramię zapulsowało bólem Odrzuciłem moją broń na dywan...Bogowie co ja robię!
Zaatakował w chwili, w której chwyciłem sterczący ząb i mocno szarpnąłem. Dziki wrzask, który z siebie wydałem przebijając błękitne oko kłem mógłby być uznany za upiększenie heroicznego czynu. Tak naprawdę miałem wrażenie, że przy okazji wyrwałem sobie ramię – okrzyk bólu w takim momencie jest dość na miejscu.
Stworzenie zaskowytało i padło na ziemię.
Dopiero teraz zastanowiło mnie czemu żaden z półbogów mi nie pomógł. Jednak wystarczył jeden rzut oka, żeby zrozumieć – czemu. Nie tylko ja miałem kumpli. Reksio nie był sam.
Z tym, że wataha miała błyskawiczne, drapieżne ruchy. Czego nie mogłem powiedzieć o moich wyraźnie otumanionych towarzyszach.
Fakt: Nie poradzimy sobie
Rozwiązanie:brak
Przewidywany koniec walki: nieprzyjemny
Co zrobić...co zrobić? Może ja tym razem nie mogę nic zrobić? A może...
Percy stał tyłem do wilka wymachując krzywo mieczem, wrzeszcząc pijackie i nieprzychylne uwagi o Ma...yyy,nie każcie mi powtarzać tego bełkotu. Chyba chodziło mu o pana Magnusa.
Jason kiwał się w prawo i w lewo z wyraźną trudnością próbując nie upaść.
Nie, zdecydowanie nie mogłem na nich liczyć. Może musimy poprosić o pomoc z zewnątrz...
- Nico!
- Co jest? - kopnął wilka w pysk.
- Wezwij Cerbera!
- Że co?!
- Nico, to nasza jedyna szansa – syn Hadesa spojrzał na mnie. Nie wyglądał na przekonanego, a jego twarz po raz pierwszy wydała mi się ...ludzka. Zmarszczone brwi, wytrzeszczone oczy. Widziałem często ten wyraz w lustrze. Strach. Bał się. Mimo to, skinął głową. Zrobił unik i zamachnął się mieczem na wilka. Ten odskoczył w bok, a syn Hadesa krzyknął w moją stronę:
- Zajmij się nim!
Rzuciłem się na zwierzę...z gołymi rękami. Nie próbujcie tego w domu, jeśli nie macie w sobie egipskiego boga wojny. Naprawdę.
Oplotłem mu kark zapaśniczym chwytem, aby następnie przydusić do ziemi.
- Pospiesz się!
Ale Nico nie słuchał mnie albo nie słyszał. Klęczał na jednym kolanie z pochyloną głowę. Uniósł ją delikatnie – wtedy zobaczyłem jego oczy – i gwałtownie wciągnąłem powietrze. Już nigdy nie będę go traktować jak nieco dziwnego, przerażającego dzieciaka – metalowca. Nie po tym co widziałem, nie po tym gładkim, czarnym pozbawionym tęczówek spojrzenia.
Usłyszałem jeszcze trzask i wycie. Chwilę potem poczułem na karku coś ciepłego i wilgotnego. Nie zdążyłem się obrócić, już unosiłem się nad ziemią. Chwilę potem wylądowałem na szorstkim, czarnym dywanie. Nie, nie dywanie. Sierści...
- Trzymaj się – Nico nie musiał mi dwa razy powtarzać. Przylgnąłem całym ciałem i mocno złapałem pęk włosów. Usłyszałem odgłos jakby tłuczonego szkła i głos speakera”
- Miłego lotu...w nicość!
…
Dziewczyna przekręciła głowę w stronę przeciwną do swojego rozmówcy.
- Nie podoba mi się to.
Jeszcze mocniej naciągnęła chustę, w której kryła twarz. Jedynie wąski pasek skóry z oczami pozostawał niezasłonięty. Chłopak parsknął śmiechem.
- Mi za to coraz bardziej.
Spiorunowała go spojrzeniem.
- Czyli...?
Szczupłe blade palce zaprezentowały niewielką fiolkę.
Dziewczyna wydała z siebie zduszony odgłos – coś pomiędzy jękiem, a stęknięciem.
- Krople Heartha? Nie zrobiłeś tego...
- Żałuję, że mnie tam nie ma! - skinął głową dusząc się od cichego śmiechu – chciałbym zobaczyć jak walczą z tymi mechanizmami, swoją drogą Blitz wykonał świetną robotę.
Pojedynek na haju! A niby...
- To chore – warknęła dziewczyna.
- Nie bardziej niż to co zrobiłabyś ty i twoje przyjaciółki...
- Och, zamknij się – burknęła – Gdzie teraz chcesz się udać?
Chłopak nagle spoważniał.
- Gdzie... - powtórzył i zamilkł. Po chwili wyjął z kieszeni dżinsów postrzępione i do granic możliwości pogięte zdjęcie. Patrzyła z niego bardzo ładna jasnowłosa dziewczyna.
Ze słabym uśmiechem przejechał palcem po jej opalonym policzku, zgarniając przy okazji grubą warstwę kurzu.
- Tam gdzie trzeba.
Kochana!
OdpowiedzUsuńPiszesz cudownie! Każdy Twój rozdział ma w sobie to "coś"! Oby tak dalej! Życzę weny!
Andzia
zajebiscie, M:)
OdpowiedzUsuńTo twoja wina. Zawaliłam dwa dni feri, bo czytałam, ale jestem spełniona! Udało mi się! Przeczytałam wszystko!
OdpowiedzUsuńWiesz co? Twój humor, Aria, jest tak samo głupi, jak mój :3 Kocham Cię <3
Niesamowicie mi się podoba twój blog. Fabuła jest ciekawa, żarty prawie, jak te z "Zapytaj Beczkę", tylko szablon jest brzydki, kiedyś pytałaś o szbloniarnie, polecam Land of Grafic i Szablonownicę. Tworzą piękne rzeczy.
Po moim całym wywodzie nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na więcej ;*
Morza weny i góry pomysłów,
Nerissa