wtorek, 26 lipca 2016

Sally i Posejdon - Prolog

Nieskończoność jest naprawdę długa. Życie upływa wtedy...właściwie czy w nieśmiertelności można mówić o jakimkolwiek życiu? Skoro i tak się go nie straci?
Aby jakoś wypełnić ten długi okres jakim jest egzystencja boga trzeba znaleźć naprawdę duuużo zajęć. Nie jest trudne wymyślenie sobie najrozmaitszych rozrywek. Co innego, gdy i one ci się znudzą i na ich miejsce musisz poszukać nowych. Kiedy już trzęsienia Ziemi i ujeżdżanie wielorybów nie wydawało mi się takie samo uznałem, że pora porobić coś innego.
Postanowiłem poobserwować ludzi – zabawne istoty żyjące zaledwie chwilę. Czułem się trochę jak bym oglądał jeden z tych seriali śmiertelników – jasne, oni są w porządku. Nieliczni z nich to mordercy i psychopaci. Wielu jest szlachetnymi i bohaterskimi altruistami. Ich historie są piękne, wzruszają. My bogowie nawet się do niektórych przywiązujemy. Ale do bohaterów seriali też można się przywiązać. A potem schodzą z anteny. Tak samo jak ludzie z tego świata.
Jednak istnieje śmiertelniczka, z którą splotłem swój los. Której nić z fata związały z moją w jedną tkaninę. A potem powiedziały: „Ups, pomyłka. To nie pasuje do siebie kolorystycznie! Rozpruwamy!”
Lubicie romantyczne opowieści? Wspaniale! Z szczęśliwym zakończeniem? Również wspaniale! Wypad stąd! Tu jej nie znajdziecie. Żeby nie było – ostrzegałem. Świetnie! Skoro już ustaliliśmy, iż będą to dzieje pełne rozstań, pożegnań, przekleństw z ust pewnej pięknej kobiety i latających po pokoju przedmiotów z rąk wcześniej wspomnianej pięknej kobiety, możemy zaczynać.
Piękna kobieta nazywała się Sally Jackson.
Ja jestem Posejdon, bóg mórz i oceanów.
A oto nasza historia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz